22 września 2015

Od Est cd. Tyks

- A wy znowu o co się kłócicie?
Do środka weszła Chitoge. 
- Em... O nic ważnego. - odpowiedziała Elizabeth, a ja tylko potakiwałam. Nagle zza rogu wyszły dwa małe puchate zwierzątka. Wyglądały na zmęczone. 
- Drogie panienki, to nie czas na takie rzeczy, mogłybyście iść spać, albo przynajmniej być cicho.
- Eh... Clair, Charlotte nie komentujcie. Mamy ważną sprawę do obgadania z Elizabeth. Sis jeżeli chodzi o Tyks to nie ma żadnej dyskusji. A o tej drugiej sprawie porozmawiamy kiedy indziej. - Siostra nie wyglądała na zadowoloną. Gdy miałam już wychodzić, przez okno wleciał ognisty ptak. Zrobił kilka obrotów i usiadł na ramieniu Chitoge.
- No niestety spóźniłaś się Vanesso.
- Co? Znowu? Jak zawsze wszystko mnie omija. - Wyszłam z salonu. Nie chciało mi się więcej dyskutować na ten temat. Gdy szłam po schodach, poczułam ból głowy nie, nie mam na to czasu. Daj mi spokój! W głowie usłyszałam śmiech, przed oczami przeleciało mi coś... Zaczęłam kręcić głową, zapomnij Est nie daj się mu wkręcić. Poszłam dalej, lekko chwiejnym krokiem. Gdy byłam na korytarzu, oparłam się ręką o ścianę. Była chropowata i taka... miła w dotyku. Oparłam się o nią całym ciałem i zaczęłam powoli osuwać się na podłogę. Zamknęłam oczy, następny obraz przedstawiający... NIE! DAJ MI SPOKÓJ! Wstałam, nie dam mu się. Nie będzie mi mówił jak mam żyć, niech się wypcha. Weszłam do pokoju Tyks, zapaliłam lampkę i usiadłam na krześle. 
- A teraz ładnie mi wytłumaczysz czemu wstałaś z łóżka.
(Tyks? Następnym razem ciszej wstawaj z łóżka xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz