28 września 2015

Od Vincenta cd. Aristanae

- Akurat teraz musiało się im zachcieć atakować - westchnąłem jadąc prędkością zdecydowanie przekraczającą wszelkie przepisy ruchu drogowego. Skręcałem w coraz to węższe uliczki starając się zgubić ogon, jednak byli naprawdę zdeterminowani by nas dorwać.
- Wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? - zapytała dziewczyna siedząc sztywno w fotelu.
- Tak mniej więcej - odpowiedziałem starając się przypomnieć sobie, czy nie podpadłem komuś w ostatnim czasie, jednak nikt nie przychodził i do głowy. Chyba, że jacyś wrogowie prezydenta. To była chyba najbardziej prawdopodobna opcja, a jeśli to oni to mamy naprawdę duży problem.
- Chyba wiem kim oni są... - zrobiłem pauzę, wymijając jakąś staruszkę przechodzącą po pasach.
- No? - zniecierpliwiła się.
- To prawdopodobnie jacyś wrogowie prezydenta, którzy najpewniej myślą, że jest on w tym samochodzie...
- Czy wiąże się z tym jakiś plan, czy dalej będziemy potrącać starsze panie na pasach?
- Planu nie ma, chyba, że jakiś wymyślisz. A tą staruszkę wyminąłem, nosz.
(Aristanae?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz