23 września 2015

Tyks cd. Bezimienny

Rozumiałam go w pełni: ja również chciałam odzyskać Olimp. Jednak: Zamknięcie wrót, jest równie ważne. A ja zamierzałam pomóc basiorowi. Polubiłam Bezimiennego, fakt... byłam głupia myśląc, że coś z tego wyjdzie. Czy spotkam kiedyś kogoś... bliskiemu mojemu sercu? Wątpię! Basior był niezwykle pomocny, miły... jednak, była to marionetka. Wyruszyliśmy więc do tego miejsca. Bezimienny milczał. Westchnęłam. Zza krzewu wyłonił się duch. Rozpoznałam go. Warknęłam
 - TY SKUR(CENZURA!)!!! JESZCZE Z TOBĄ NIE SKOŃCZYŁAM! 
Bezimienny złapał mnie za ogon:
 - To nie najlepsza chwila...
 Skoczyłam. Uderzyłam ducha sztyletem. Zachwiał się. I zaśmiał:
 - Naiwne dziewczę! Czemu atakujesz tak swojego wybranka?
 - ZBOK! - wrzasnęłam. Nienawidziłam go bardziej niż ludzi. - Gwałciciel! NĘDZNY SZCZUR!
Syn Alfy, Emrys wyśmiewał się ze mnie:
 - No, no, Tyksona. Tak samo słodka jak dzisiaj. Nie stęskniłaś się?
Skoczyłam. O dziwo mogłam go dotykać. Bezimienny skoczył na mnie i odepchną od basiora.
 - Oszalałaś?!
 - Mam prawo do wyrównania rachunków po latach. ON MNIE WYKORZYSTYWAŁ! JAK ZWYKŁĄ...
 Nie dokończyłam. Bezimienny skoczył na basiora. Duch rozpłynął się w powietrzu. 
 - To był Emrys - powiedziałam po chwili ciszy. - Syn alfy, o którym ci mówiłam.
Bezimienny odparł lekko współczujący głosem:
 - Teraz wiem, czemu tak na niego skoczyłaś. I TYKSONA?!
Prychnęłam:
 - Moje pełne imię to Tyksona, okropne, co nie? Tyks, to mój Pseudonim, ale używam go jako zwykłego imienia. 
Basior uśmiechną się lekko:
 - Wiesz... Tyksona... hmm, nie takie złe! Lepsze niż siódmy.

(Bezimienny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz