- Dzień dobry - odpowiedziałem, wstając znad naprawianego właśnie przeze mnie zegarka. Uśmiechnęłam się lekko do klientki. - W czym mogę pomóc?
Powiodłem po postaci spojrzeniem. Na twarzy miała maskę smutnego klauna, a przy niej nieco szarych włosów. Jednak dalej wyglądała zupełnie inaczej. Odziana w radosne kolory, o płomiennych włosach. Po obu stronach głowy sterczały jej czerwone uszy, a na dole widziałem ruszający się miarowo, równie czerwony, ogon.
- Chciałam kupić... - zaczęła, a potem jakby zmieniła zdanie. - Czy potrafiłby pan to na prawić?
Z kieszeni wyjęła niewielki, złoty zegarek z mechanizmem, który przykryty był jedynie cienką płytką. Jego wskazówki zatrzymały się, oklapły.
Wziąłem go do ręki i zamyśliłem się. Przejechałem delikatnie po szkiełku.
- Oczywiście, choć zapewne będę musiał wymienić kilka części - stwierdziłem. - Nie wolałaby pani kupić nowego?
- Raczej nie, ten jest... - dziewczyna zamilkła na chwilę.
- Wyjątkowy. - Pokiwałem ze zrozumieniem głową. - Postaram się nie zmienić jego wyglądu.
Położyłem go na ladzie, przykrytego dłonią. Spojrzałem klientce w oczy i na moment pod moją ręką pojawiła się pieczęć czasu. Gdy zabrałem rękę znad zegarka ten na nowo obudził się do życia. Wskazówki poruszały się miarowym rytmem, a z serca wydobywało się ciche tykanie.
(Mirielle?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz