18 kwietnia 2014

Od Akumy do Shailene

  Stałem przez chwilę w bezruchu. W ciszy. A cisza w łapach kogoś takiego jak ja jest zabójcza. Lód pękł i stopniał, a ja wyłoniłem się z przeźroczystej cieczy. Słyszałem jeszcze dźwięk uderzających o ziemię łap wadery. Czułem się oszukany. Coś zachwiało moim spokojem. Ta gówniara ważyła się mnie zamrozić! Będzie musiała za to zapłacić. To mój teren i nie pozwolę, by taki podrostek podobny do Argony mnie zamrażał! 
  Ruszyłem biegiem. Zimna wściekłość dodała mi sił. Mój bieg był bezszelestny, lecz mimo to znacznie szybszy niż u przeciętnego wilka. Wtem usłyszałem krzyk Mixi. Pobiegłem w tamtym kierunku i ujrzałem stado Damorusów. Już chciałem pomóc, ale ujrzałem tamtą waderę. Zastygłem w bezruchu wtapiając się w tło. Obserwowałem jak Mixi wije się z bólu, jak chwyta ogon Shailene. Puf! Zniknęły. Zostałem sam wśród potworów. Nie widziały mnie, nie czuły, a ja nie zamierzałem z nimi walczyć. Bezszelestnie wycofałem się i podążyłem za zapachem wader, niemal niewyczuwalnym w powietrzu, ale dla doświadczonego myśliwego bardzo widocznym.
  Pobiegłem za tropem. Odnalazłem je akurat by ujrzeć jak olbrzymi wybuch lodowej kuli zamraża Damorusy i jak Shailene rozbija je strzałami z łuku. Widziałem jak znaki na jej ciele zmieniają barwę. Czemu? Musi w niej coś być. Coś złego. Potem uciekła. Znów uciekła, tym razem od Mixi. Była słąba, niewarta uwagi. 
  Rozluźniłem się i z ulgą odszedłem w las. Zemsta może poczekać, aż ta mała trochę poćwiczy swoje moce. Wtedy ją wyzwę. I pokonam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz