16 kwietnia 2014

Od River'a do Erny

Szliśmy tak przez najbliższe 10 minut. Wtedy odezwałem się i przerwałem ciszę:
- Hmmm... co to za wataha? - zapytałem.
- Wataha Krwawej Nocy - odpowiedziała krótko spuszczając głowę.
- Można jeszcze dołączyć...? - bąknąłem.
- Oczywiście - powiedziała podnosząc głowę i uśmiechając się.
- Coś się stało?
- Nie...
- Jest tu jakaś wojna czy co? Bo tyle zwłok w około... - zastanawiałem się.
- Wojna
- Rozumiem... - szepnąłem.
Zauważyłem jezioro. To pewnie było Jezioro Tysiąca Marzeń... bardzo ładnie wygadało.
- Ładne te okolice - stwierdziłem z podziwem.
- Masz rację - powiedziała.
Usiedliśmy przy nim. Odetchnąłem. Erna rozkoszowała się widokiem, kiedy ja (znowu!) coś wyczuwałem. Moją uwagę przyciągnął trop magii. Wstałem. Erna zwróciła wzrok ku mnie.
- Chodź - uśmiechnąłem się do niej.
Odwzajemniła mi się, po czym wstała i ruszyła za mną. Po chwili dotarłem do wodospadu. Stanąłem przed nim i bacznie obserwowałem. Erna mruczała coś pod nosem. Postanowiłem dalej podążać tym tropem.
~ Chwilę potem ~
Znalazłem się przy przejściu. Było to tajemnicze przejście, nie do opisania. Wskoczyłem i znalazłem się na plaży. Oczywiście razem z Erną, która towarzyszyła mi.
- Dziękuję, że tu jesteś - uśmiechnąłem się.
I co? Kto zaprzeczy, że nie jestem kompletnym idiotą?!
- Malownicze miejsce - zmieniła temat podziwiając to miejsce i zaparzając się w horyzont.
- Tak... - mruknąłem.
Usłyszałem kroki za sobą.
- Erna? - zapytałem zaniepokojony. - To ty?
- Nie... - szepnęła.
Odwróciłem się, zobaczyłem wilka. Najpierw jednego, potem dwa, trzy cztery. Atakowałem, jeden po drugim. Erna pomagała jak mogła. Wilków ciągle przybywało, cała armia ich się zebrała! Osłabłem po pierwszych 20 minutach.
- Nie damy rady! - krzyknąłem.
Erna nie odpowiadała. Miała ważniejsze sprawy - atakowała ją cała masa wilków. Zabiłem resztę. Ona natomiast ostatkami sił próbowała się obronić. Pomagałem jej ile sił. Wtedy zjawił się dowódca... Dyszeliśmy i podziwialiśmy zwłoki leżące w okół nas. Uśmiechnąłem się życzliwie.
- Daliśmy radę - powiedziała.
Wtedy poczułem kłujący ból. Obraz rozmazał się, upadłem, ciemność, potem jasność i znowu ciemność.
Otworzyłem oczy. Dowódca, najsilniejszy z tej grupy, już rozprawiał się z ranną Erną. Z resztą, ze mną też nie było dobrze, ale teraz najważniejsze było to, żeby przeżyć. Rzuciłem się na niego, jednak górował. Erna opadała z sił, gdy się do niej obróciłem. Napastnik rzucił mną. Wstałem chwiejąc się i ledwo co widząc. Wyciągał miecz i skierował się ku Ernie. Bez zastanowienia skoczyłem, gdy miecz był już w zamachu. Nagłe osłabienie, ból, brak obrazu, ciemność...
~ Potem... ~
Ocknąłem się. Widziałem tylko na jedno oko... niestety, tak czasami bywa. Wstałem z bólem i podeszłam do leżącej obok Erny. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- I jak? - mruknąłem.
Mamrotała coś pod nosem.
( Erna? Starciłem oko! :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz