2 grudnia 2014

Od Assumi do Vincenta

-Ona jest zbyt... -Szukałam słowa. -zbyt... słaba. Nie umie walczyć. Jest uczulona na niektóre zaklęcia. Jedno takie zaklęcie i już jest martwa. A po za tym już jestem przyzwyczajona do mojej rodziny i mam wyrobione zdanie na jej temat. Każdy kto się wychowywał wśród mojego ojca i "koleżków" nie jest normalny. Tak czy siak, prędzej czy później to musiało się wydarzyć.
Widziałam, że Vincent chce coś powiedzieć, ale zaczęłam szukać pieczęci na jej przedniej łapie.
-Wiedziałaś, że masz coś takiego? - Zapytałam z kamiennym wyrazem twarzy.
-Co to? -Spytała rozkojarzona.
-A więc nawet ci nie powiedział... -Mruknęłam nie zrozumiale. - To jest pieczęć naszej rodziny. Co się z nią robi? Nic. Jeśli umrzesz nie będziesz żyć w Hadesie. Twoja dusza zostanie rozerwana na kilka tysięcy kawałeczków. Nie zostanie po tobie ślad. Wymażesz się z pamięci wszystkich. Tylko ja i Amon się wyrwaliśmy z całego naszego rodu. Ty nie byłaś w stanie. Teraz już jest na to za późno... Gdybyś uciekła od nich wcześniej...  Byłaby nadzieja. Czar można złamać tylko w swoje pierwsze urodziny, a o ile mi wiadomo masz już dwa lata.
-A co to ma do rzeczy? -Powiedziała zdeterminowana Rose.
-Po co się starać utrzymać kontakt, skoro i tak wiesz, że nie będziesz tej osoby pamiętał? Po co sobie robić nadzieję, skoro nawet wspomnienia ci nie zostaną? Jedyne co mogę zrobić, to nauczyć cię samoobrony. To wszystko. A i tak po za tym to nic mi nie zrobiłaś. Wiem tylko, że za niedługo demony zaczną ci wchodzić do głowy i pożerać twoją świadomość. Nie będziesz pamiętać nikogo.
(Vincent?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz