6 grudnia 2014

Od Bezimiennego do Erny - Śmierć Raindbow

  W chwili, w której w wejściu do jaskini pojawił się basior wiedziałem już, że coś się święci. Coś zdecydowanie niedobrego, a chwilę później ten sam basior leżał już w kałuży krwi. Wszystko stało się strasznie szybko. Przybycie tęczowej wadery. Atak. Śmierć. Rzuciła się na mnie i gdyby nie metalowa powłoka zapewne w tym momencie leżałbym już martwy.
  Widziałem jak od tyłu Erna próbuje ściągnąć uwagę atakującej, jednak nie była w stanie. Z sytuacji było tylko jedno wyjście. Wokół mnie zgromadziła się niewidoczna energia, a gdy tęczowa wadera ponownie skoczyła, by zadać cios zniknęło wszystko w odległości metra ode mnie - w tym głowa atakującej. Bezwładne ciało uderzyło głucho o ziemię przede mną. Jednak to nie rozwiązało sprawy. Z nieskrywanym zdziwieniem patrzyłem jak bezgłowe ciało powoli wstaje, by chwiejnie stanąć na 4 łapach. Jednak pozbawiona głowy nie widziała nic i z łatwością odgryzłem jej kończyny.
  Gdy było już po wszystkim usiadłem na ziemi. Ta akcja zużyła bardzo dużo magii z mojego ciała i po prostu nie byłem w stenie utrzymać tylnych łap.
- Co z nią nie tak? - zapytała Erna, patrząc na nadal drgający tułów wadery
- Wygląda jak żywa Marionetka - mruknąłem - Jednak nie widzę tu drewnianego szkieletu... musi być więc Kontorolowaną.
- Co? - Erna spojrzała na mój poważny pysk z nieskrywanym zdziwieniem - Nigdy nie słyszałam tego pojęcia..
- Bo używa się go w nielicznych kręgach - powiedziałem wymijająco - Właściwie to jestem jedyną osobą, która tak robi. Powiedzmy, że już wcześniej spotkałem się z tym zjawiskiem.
(Erna?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz