- Maggie zabrała je ze sobą... - powiedziałem ponuro patrząc na waderę - Nikt nie wie dokąd. Sądząc po jej zachowaniu zapewne zaszyje się w jakiejś grocie i będzie się opiekować ukochanym, aż do swojej śmierci. Trauma po takim wydarzeniu jest niewyobrażalna i niebezpieczna w skutkach, szczególnie dla tak kruchej i delikatnej istoty jak Maggie.
- Rozumiem - stwierdziła Mixi, nadal powstrzymując się od płaczu - Czyli nic już nie możemy zrobić?
- Absolutnie nic... - potwierdził Korso
Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, każde pogrążone we własnych czarnych myślach. Wreszcie przemówiła Mixi:
- Nie warto tak stać. Co się stało to się nie odstanie, nic nie poradzimy
Przytaknęliśmy w milczeniu i porozumieliśmy spojrzeniem. Żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę, ale i żadne nie chciało być w tym momencie.
- Możemy dla oderwania na chwilę od rzeczywistości polecieć gdzieś moją TARDIS - zaproponowałem nieśmiało
Zarówno Korso, jak i Mixi spojrzeli na mnie lekko zdziwieni.
- Co masz na myśli?
- Gdzieś w czasie, przestrzeni... gdzie chcecie...
(Korso? Mixi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz