4 grudnia 2014

Od Roswell'a - Projekt "Fox" Deff

- Elise... może trochę delikatniej? Zaraz wyrwiesz mi całą sierśc z karku. - powiedziałem do lisiczki, która siedząc na moim grzbiecie co chwilę ciągnęła mnie za sierśc na karku mówiąc "W prawo", "W lewo", "szybciej"... i tak co chwilę. Zabawa miała polegac na tym, że ja udaję jej rumaka, a ona jeźdźca przez pół godziny(dłużej bym nie wytrzymał... zbyt mocno ciągnie).
- Konie nie mówią. - upomniała mnie.
- Przepraszam, więcej nie będę. - wyrecytowałem i sciągnąłem delikatnie Elise z karku. - ale juz wystarczy tej zabawy... pobawimy się w to kiedy sierśc mi odrośnie, w porządku?
- Tak, tatusiu... a pogonimy się? Dawno się nie goniliśmy! - juz miałem się zgodzic(znów zrobiła te swoje błagalne oczy) ale przerwało mi wezwanie Alphy. Ciekawe o co znowu chodzi...
- Później, Elise. Teraz muszę iśc. Chcesz ze mną? - lisiczka bez słowa wskrabała się z powrotem na mój ogon i razem pobiegliśmy przed jaskinie Mixi.
- O co chodzi? - spytałem wadery, która czekała na mnie przed "domem". Gdy mnie dostrzegła, wstała.
- Mam dla ciebie zadanie...
- Tak?
- Nie przy niej... - spojrzała na moją "córkę" błagalnym wzrokiem.
- Czemu?! - oburzyła się mała. - zostaję!
- Nie zostajesz, Elise... idź do jaskini... potem do ciebie przyjdę, dobrze? - mała przez chwilę patrzyła się na mnie zła lecz w końcu odpuściła i zrezygnowana powłócząc nogami udała się w stronę naszej nory. - więc... jakie to zadanie? - zwróciłem sie z powrotem do wadery.
- Musiasz zabic Deff'a. Chyba wiesz kto to? Czarny basior, czerwone pasy... długi ogon...
- Tak... chyba go kojażę, ale dlaczego mam go zabic? Przecież to członek watahy! - zdziwiłem się żądaniem alphy. Oczywiście jeśli zażąda czegoś takiego to musi miec ku temu powód, ale wolałem go znac.
- To test, Roswell... ostatnio zdarza się coraz więcej niebezpiecznych sytuacji w watasze i musze miec pewnośc, że wszyscy tutaj potrafią walczyc. A dodatkowo... myślę, że zdradził watahę. Ostatnio jakoś dziwnie się zachowywał... - wytłumaczyła mi. Kiwnąłem tylko głową i ruszyłem na poszukiwania swojej ofiary. Alpha każe-podwładni się słuchają bez zbędnych pytań.

Odnalazłem Deff'a na jakiejś polanie, własnie posilał się świeżo zabitym zającem. Wiatr - sprzyjał mi, a dodatkowo zapach mięsa jeszcze bardziej zamaskuje mój. Nie było też cicho - ptaki uparcie śpiewały i wyraźnie nie miały zamiaru przestac. Idealnie.
Zakradłem się do basiora od tyłu i prędko przystąpiłem do ataku. W ułamku sekundy wyskoczyłem z gęstych zarośli wcześniej zasłąniających mój korpus i wylądowałem na Deff'ie przygworzdżając go do ziemii... nie zabiłem go jednak od razu - ostatnia szansa, którą oferuję karzdej swojej ofiarze nie może ominąc i jego.
<Deff?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz