10 grudnia 2014

Od Scourge do Leah

cd. tego

Krążyłem po terenach watahy szukając kogokolwiek- bez skutku. W końcu wyczułem czyjąś woń. Uradowany poszedłem za nią. Po kilkuset metrach zauważyłem białą waderę. Już miałem się przywitać, kiedy nagle zza krzaków wyskoczyła szara i ją zabiła. Nawet jej nie powstrzymałem, wyglądała tak pięknie...
Chciałem do niej podejść, ale przez przypadek nastąpiłem na gałązkę. Spojrzała się w moją stronę. Morze to i nawet lepiej, pomyślałem. Lepiej, że zacząłem hałasować. Szedłem dalej specjalnie łamiąc gałęzie. Kiedy wadera szykowała się do skoku, rzekłem:
- Spokojnie, nie skrzywdzę cię.
Gdy wyszedłem na polankę spojrzała się na mnie podejrzliwie, po czym się zaśmiała:
- Ha ha, mnie skrzywdzić.
- A założymy się? - spytałem, ale po chwili czułem, że nie mogę się poruszyć.
- Wygrałam- oznajmiła dumnie i ruszyła przed siebie. Chwilę później zawróciła.
- C-co to miało znaczyć?! - przestraszyła się.
- Teraz ja wygrałem
I zawróciłem. Nagle poczułem, że ktoś wskakuje mi na grzbiet.
(Leah?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz