6 kwietnia 2014

Od Mixi do Ketsurui`ego




"Po naszej stronie były duże straty, po ich prawie żadne'' pomyślałam. Nie ma to jak chłodna kalkulacja kiedy z każdej strony atakują potwory. Katem oka zauważyłam jakiś ruch z prawej strony. Odwróciłam się i zauważyłam... jakiegoś naprawdę wielkiego potwora. Posłałam w jego stronę falę powietrza, ale on odparł ją i wróciła z podwójną siłą. Odrzuciło mnie w tył. Wstałam podsycona nienawiścią. Nie obchodziło mnie teraz, czy zginie ktoś z moich, czy ja zginę. To wszystko zeszło na dalszy plan, teraz było ważne tylko to, by wygrać. Nie, żeby ocalić watahę, ale żeby mieć satysfakcję z pokonania jej. Moje oczy zalśniły złotym blaskiem. Jakimś zaklęciem mroku powaliłam go na ziemię. Zaśmiałam się sucho, bo ten wielki potwór został pokonany jakimś zaklęciem. Wskoczyłam na niego i dla pewności rozszarpałam mu szyję. Zeszłam z niego i skierowałam się w stronę pierwszego lepszego wilka. Zatopiłam zęby w jego karku i cieszyłam się ciepłem jego krwi na swoim pysku. Na jego białym futrze była teraz wielka czerwona plama. Powiedział coś do mnie, ale ja nie słuchałam. Bo po co słuchać nędznej ofiary? Zamknęłam oczy i chcąc cieszyć się jak najdłużej ciepłem krwi na pysku, jego marnym skowytem, błaganiem o życie. Chwilę wsłuchałam się w to co mówił, powiedział:
- Mixi... dlaczego? Ja... naprawdę...
I z tymi słowami pożegnał ten świat. Dopiero wtedy zrozumiałam co zrobiłam. To był wilk którego znałem jeszcze przed wojną, który walczył po naszej stronie. To był Perseusz. Cofnęłam się z przerażeniem. Wszystko jakby zwolniło. Ketsurui i Maggie z Erną na ramieniu. Jeszcze kilka drobnych walk i dźwięk rogu przeszywający wszystko. Później wejście Airesu na polanę i oświadczenie, że jeśli oddadzą tereny i mnie nic im nie zrobią. Rozejrzałam się po pyskach tych wszystkich których znałam. Czy oddadzą mnie i tereny w zamian za życie? Czy może jednak zostaną wierni i będą walczyć?
(Czy zostaniecie ze mną? Z Alphą która morduje swoich?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz