-Poczekaj. – Zawołam do wilczycy i podbiegłam do niej. –
Dlaczego tak uciekasz?
Mixi nie odpowiedziała. Co jej się stało? Nie jestem dobra w komunikowaniu się z innymi. Zazwyczaj rozmawiałam tylko z bratem i przyjaciółką. Nikim innym. Można powiedzieć, że prawie nie znałam nikogo z poprzedniej watahy. Wiedziałam tylko, na jakim stanowisku znajdują się poszczególne wilki. Szłyśmy przez las. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Zauważyłam, że to kierunek do jaskiń. Po chwili byłyśmy na miejscu.
-No to cześć. –Odezwała się Mixi. –Ja jestem zmęczona. Dobranoc.
Wadera weszła do swej groty. Ja stwierdziłam, że jeszcze za wcześnie na spanie i szybkim krokiem poszłam nad Wodospad Łez. Usiadłam na skale tuż obok wodospadu i zaczęłam rozmyślać. Jak trudno zapomnieć o przeszłości? Przez cały dzień próbowałam nie wracać wspomnień, ale przy każdym wydarzeniu przed moimi oczyma wyświetlały się bliskie memu sercu martwe osoby. Nie, nie ojciec. Ojciec to najgorszy stwór jakiego przyszło mi poznać. Nie zauważyłam, kiedy po moim pysku poleciał strumień łez. Nagle jakiś czarny wilk spadł z drzewa. Kojarzyłam go… to był chyba jakiś zabójca... Darsas. A po co on tu?
-Assumi, przykro mi, ale muszę cię… -Powiedział wolnym i poważnym głosem.
Ani się obejrzał już go schwytałam go i połamałam mu powoli łapy.
-Zabić? Ha. Bez łap nic nie zrobisz prawda? –Zaśmiałam mu się w pysk. –Złamania otwarte ci pasują czy wolisz to i przebicie serca sztyletem? Chyba to drugie prawda?
Wilk tylko jęknął z bólu.
-No co ty! Jeszcze się z tobą pobawię. –Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. – Myślałam, że jesteś wytrzymalszy…
Tak samo wolno połamałam mu każdą kość w łapach. Chciał wypowiedzieć zaklęcie na szybkie leczenie.
-Jesteś żałosny… - Postawiłam na nim swoją łapę i rozgniotłam mu pysk na kamieniu. –Bawi mnie twój opór. To koniec.
Wyciągnęłam sztylet z kołczanu, zgrabnym ruchem rozcięłam mu klatkę piersiową i pięknym ruchem wyrwałam serce. Ochlapałam się krwią. Zmarł na miejscu. Poczułam jeszcze czyjąś obecność.
-Ktoś jeszcze chce się pobawić? –Zapytałam spokojnym oraz cichym głosem. Wyczułam zapach. Od razu się wzdrygnęłam. Była to Mixi… Ona widziała jak go zabijałam? „Świetnie Assumi, jesteś wariatką w jej oczach. Świetnie…” Zza moich pleców wyłoniła się z pomiędzy drzew niebiesko-skrzydła wadera.
(Mixi? )
Mixi nie odpowiedziała. Co jej się stało? Nie jestem dobra w komunikowaniu się z innymi. Zazwyczaj rozmawiałam tylko z bratem i przyjaciółką. Nikim innym. Można powiedzieć, że prawie nie znałam nikogo z poprzedniej watahy. Wiedziałam tylko, na jakim stanowisku znajdują się poszczególne wilki. Szłyśmy przez las. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Zauważyłam, że to kierunek do jaskiń. Po chwili byłyśmy na miejscu.
-No to cześć. –Odezwała się Mixi. –Ja jestem zmęczona. Dobranoc.
Wadera weszła do swej groty. Ja stwierdziłam, że jeszcze za wcześnie na spanie i szybkim krokiem poszłam nad Wodospad Łez. Usiadłam na skale tuż obok wodospadu i zaczęłam rozmyślać. Jak trudno zapomnieć o przeszłości? Przez cały dzień próbowałam nie wracać wspomnień, ale przy każdym wydarzeniu przed moimi oczyma wyświetlały się bliskie memu sercu martwe osoby. Nie, nie ojciec. Ojciec to najgorszy stwór jakiego przyszło mi poznać. Nie zauważyłam, kiedy po moim pysku poleciał strumień łez. Nagle jakiś czarny wilk spadł z drzewa. Kojarzyłam go… to był chyba jakiś zabójca... Darsas. A po co on tu?
-Assumi, przykro mi, ale muszę cię… -Powiedział wolnym i poważnym głosem.
Ani się obejrzał już go schwytałam go i połamałam mu powoli łapy.
-Zabić? Ha. Bez łap nic nie zrobisz prawda? –Zaśmiałam mu się w pysk. –Złamania otwarte ci pasują czy wolisz to i przebicie serca sztyletem? Chyba to drugie prawda?
Wilk tylko jęknął z bólu.
-No co ty! Jeszcze się z tobą pobawię. –Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. – Myślałam, że jesteś wytrzymalszy…
Tak samo wolno połamałam mu każdą kość w łapach. Chciał wypowiedzieć zaklęcie na szybkie leczenie.
-Jesteś żałosny… - Postawiłam na nim swoją łapę i rozgniotłam mu pysk na kamieniu. –Bawi mnie twój opór. To koniec.
Wyciągnęłam sztylet z kołczanu, zgrabnym ruchem rozcięłam mu klatkę piersiową i pięknym ruchem wyrwałam serce. Ochlapałam się krwią. Zmarł na miejscu. Poczułam jeszcze czyjąś obecność.
-Ktoś jeszcze chce się pobawić? –Zapytałam spokojnym oraz cichym głosem. Wyczułam zapach. Od razu się wzdrygnęłam. Była to Mixi… Ona widziała jak go zabijałam? „Świetnie Assumi, jesteś wariatką w jej oczach. Świetnie…” Zza moich pleców wyłoniła się z pomiędzy drzew niebiesko-skrzydła wadera.
(Mixi? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz