20 listopada 2014

Od Roswell'a do Mixi

cd. tego

Gwałtownie wypuściłem powietrze, prychnąłem. Próbowałem się powstrzymac, ale nie potrafiłem... zaciskałem wargi jak tylko mocniej ale w końcu musiałem odpuścic. już mnie bolały od powstrzymywania się.
Wybuchłem śmiechem. 
- Ttty-y... ggggrrroźn-na...! HAHAHA! - wadera spojrzała się na mnie wściekła i zawarczała, obecna pozycja nie była dla niej zbyt komfortowa więc musiała usiąśc.
- Tak, groźna... śmieszy cię to? - nie mogłem nic z siebie wydusic, zbyt głośno się śmiałem. to, co powiedziała było zbyt komiczne. Ona miałaby zagrozic wojownikowi szkolonemu od urodzenia? Wilkowi zachartowanemu podczas niewymieżalnie długiej wędrówki? Komuś, kto tak wiele razy patrzył prosto w oczy śmierci? Nie... w obecnym stanie ośmieliłbym się wątpic, by pokonała podrostka.
Mimo tego, że nawet, gdyby była na tyle niemądra, by mnie atakowac, cały czas byłem gotowy do ewentualnej walki. Jak zawsze. 
"Nie wierz w pozory... wierz w głupotę innych"
(Mixi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz