25 listopada 2014

Od Bezimiennego do Roswella

  Basior nie żył. Roswell bardzo szybko się z nim rozprawił. Zdarte futro szybko odrosło w miejscu, gdzie ostatni atak przeciwnika pozostawił goły metal. A więc zaklęcie nadal działa. Uśmiechnąłem się lekko do szarego basiora, który spojrzał na mnie zza martwego wilka.
- Nieźle - mruknął - To jakieś zaklęcie wzmacniające skórę?
- Coś w tym stylu - skinąłem głową - Co ważniejsze, dlaczego nas zaatakował?
- Bo coś z nim było nie tak - usłyszałem głos Mixi za moimi plecami, stanąłem z boku, by nie stać do niej tyłem
- Co takiego? - Roswell zmarszczył brwi
- Jego oczy - westchnęła ciężko - Od czasu Argony zaczęłam na nie zwracać szczególną uwagę.
- Masz racje - pokiwałem poważnie głową - Po chwili zastanowienia przypominam sobie, że były dziwnie puste...
  Zmarszczyłem brwi. Puste oczy. Już to widziałem. Czy to możliwe by oni... Nie. To nie może być On. Mimowolnie zadrżałem. Miałem nadzieję, że pozostali tego nie zauważą...
(Mixi? Rose?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz