14 listopada 2014

Od Rose do Vincenta

„Co robić?! Co robić?!” Te pytanie kłębiło mi się w głowie. „Nie dam rady…” Westchnęłam. Nagle z mojego ciała wyszła jakaś dziwna biała postać. To nie byłam ja. Jednym dmuchnięciem potwór rozwiał silną falę energii. Assumi nie stała bezczynnie. Stwór wrócił do mojego środka. Nagle poczułam piekący ból na plecach. Upadłam całym swoim ciężarem na ziemię. Nie mogłam się ruszyć… Z drzewa zeskoczyła jedna z Assumi. Chwilę później wszystkie zniknęły. Została tylko ona.
-Zaklęcie unieruchamiające. Fajne, nie? –Zapytała z uśmieszkiem na twarzy. –To koniec pojedynku. Ruszać będziesz się mogła za pięć godzin.
-Nie… -Powiedziałam z ciężkością otwierając pysk. –To jeszcze nie koniec…
Wstałam.  Nogi miałam jak z waty.
-Chcesz zginąć? Jedno zaklęcie, jakiekolwiek –i giniesz.
-To zginę. –Siostra ułożyła ponownie dziwnie łapy. Jednak inaczej niż poprzednio.  Zaczęła mnie boleć głowa… zemdlałam. Obudziłam się dopiero w jej jaskini. Leżałam a na czole miałam kawałek mokrej szmaty. Obok mnie siedział Vincent.
-Co ja tu robię? –Zapytałam niezbyt trzeźwym głosem.
-Leżysz, nie widać? –Odezwał się basior ze sztucznym uśmieszkiem.
-Gdzie Assumi?
-Poszła nazbierać ci jedzenia.
Nastała cisza. Minęła godzina a jej nadal nie było w grocie.
(Vincent?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz