24 listopada 2014

Od Bezimiennego do Mixi

  Patrzyłem na waderę lekko zmieszany. Po tym wszystkim co zobaczyłem z taką łatwością pogodziła się z tamtym basiorem... To było niesamowite! Ja nigdy nie potrafiłem wybaczyć agresorom... i nigdy nie wybaczę.
  Przez większość czasu zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, jednak teraz niespodziewanie szara wadera zaproponowała mi, bym z nią poszedł. Niepewnie przystałem na jej propozycje. No i zaczęło się.
- Właściwie kim jesteś? Nie należysz do watahy... - zapytała wadera
  Czemu zawsze o to pytają? Nie wystarcza jak raz się powie!
- Mówiłem już, jestem nikim - odparłem nie patrząc w oczy wadery
- Jak to "Nikim"? Kimś przecież musisz być! - ciągnęła dalej
- Jeśli nie chce powiedzieć to go nie zmuszaj - mruknął z westchnieniem basior - Spotkałem na mojej drodze kilku uciekinierów, którzy woleli nie wyjawiać swojego imienia.
- To nie tak - przerwałem mu spokojnie - To nie tak, że nie chcę wyjawić swojego imienia, ani kim jestem. Ja po prostu nie mam imienia. Jestem nikim.
  Oboje wyglądali na lekko zdziwionych.
- Ale jeśli byście się zgodzili dla was mogę zostać "Tarczą"... - spojrzałem niepewnie na samicę
  Gdy do niej podbiegłem basior mówił coś o tym, że jest Alpha. Być może... być może u niej mógłbym znaleźć swoje miejsce.
- Co masz na myśli...?
- Wydaje mi się, że ty tu jesteś Alphą więc... czy mógłbym tu zostać jako obrońca? - cóż, może to nie była jakaś bardzo inteligentna propozycja jak na pierwsze spotkanie...
- Dobrze. Witaj w watasze... Bezimienny. Faktycznie jestem Alphą i nazywam się Mixi, a ten basior to Roswell.
  Uśmiechnąłem się lekko, choć ten uśmiech nie wyrażał żadnych emocji.
- Miło was poznać...
- A wracając do... - zaczął Rosewell, ale przerwał mu jakiś dźwięk
- Ktoś wyje... - stwierdziłem oczywistość
- I to dużo ktosiów - w głosie Mixi była niezwykła powaga
  Ruszyła biegiem w kierunku, z którego dochodziło wycie. Już chwilę później było jasne, że to nie było przyjazne powitanie, a... sygnał do ataku.
- Cholera - zaklęła paskudnie Mixi i również zawyła, wzywała członków watahy do obrony
  Że też w takim momencie... w taki momencie tutaj trafiłem...
  Przed nami pojawił się pierwszy agresor. Potężny basior o wielkich, pustych, czarnych oczach. Samica Alpha się zatrzymała. Chyba rozpoznała wilka.
- Ceres! Co tu się dzieje! - jednak basior nie odpowiedział tylko skoczył na waderę
  To była moja pierwsza okazja, by wykazać się jako obrońca. Zasłoniłem waderę przed kłami wilka. Usłyszałem zgrzyt, gdy ostre zęby zatopiły się w mojej sierści i ześlizgnęły się po metalu. Wtedy zaatakował Roswell dobijając ogłuszonego przeciwnika.
(Roswell? Mixi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz