21 listopada 2014

Od Roswella do Mixi

- Miło wiedzieć, że nie tylko ja potrafię wpaść w furię - zaśmiałem się przez ból i wyplułem trochę krwi podczas gdy ona przymierzała się do kolejnego ugryzienia w kark. Mimo iż dała mi idealną okazję do... no cóż... zabicia... stałem w bezruchu. Nie mam zamiaru plamic sobie łap zabijaniem dla zabawy. Uderzyła. Poczułem jak przegryza mi skórę na grzbiecie i dociera do mięśni... odchyliłem głowę i zrobiłem to samo. Zapiszczała i odruchowo puściła mnie.
Byłem bliski przemiany, moje oczy zmieniły już kolor na czarny, a sierść się nastroszyła, blokowałem jednak całkowite przeobrażenie. Zostawię to na wielki finał, wadera nawet nic nie zauważyła. "Oni" wszyscy są tacy ślepi...
Staliśmy teraz naprzeciw siebie, krążyliśmy w kółko w oczekiwaniu na atak przeciwnika.
- Zabij ją! - krzyknęła nagle Elisa, która ku mojemu zdziwieniu, wciąż stała w tym samym miejscu, co przedtem. Mixi odwróciła się w jej stronę. Skorzystałem z okazji i powaliłem ja na ziemię.
- Nielojalność, powiadasz? - mój lekki uśmieszek po raz kolejny spełnił zadanie, rozwścieczył ją jeszcze bardziej. Wściekłość niejednego doprowadziła już do grobu... - a kto tutaj atakuje wilki ze swojej watahy? - aby spotęgować efekt, pozwoliłem sobie na całkowitą przemianę. Nastroszona sierść, puste oczy i rany, z których płynęła gęsta, czarna krew. - mogę cię zapewnić, że nie znajdziesz tutaj nikogo bardziej lojalnego ode mnie... ale to, czy okażę ją tobie, zależy wyłącznie od ciebie i od tego, czy na nią zasługujesz. - zmniejszyłem nieco uścisk. Gdyby chciała lub potrafiła się przełamać, z łatwością by się uwolniła. Trwała jednak w miejscu. - a teraz wybacz, lecz muszę zając się Elise. Obiecałem jej spacer. - posłałem jej "miły" uśmiech i zdjąłem łapy z wadery. Podszedłem do małej lisiczki po drodze przemieniając się z powrotem w swoja zwykła postać. Rany się zagoiły. - do zobaczenia, Mixi. - powiedziałem i pozwoliłem Elise wspiąć mi się na grzbiet.
(Mixi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz