4 listopada 2014

Od Assumi do Vincenta

Vincent wyglądał śmiesznie ochlapany krwią. Przypominał mokrego psa. Nagle wilk spochmurniał.
- Nie mów, że żal ci tej łani. Wilk musi jeść mięso, bo długo na korzonkach nie zajedzie. -Powiedziałam z uśmiechem.
-Yhm. Pies jak je to nie szczeka... -Odpowiedział Vincent, jakby chciał zasugerować, że jestem zbytnio gadatliwa.
-A, no tak. Smacznego!
Zaczęłam zjadać zwierzynę. Po jedzeniu zaproponowałam basiorowi pewną grę:
-Chciałbyś ze mną zagrać? Nic na biegi oraz dziecinnego. Zgoda?
-Hm... Czemu nie. Jakie są zasady?
-One są stosunkowo proste. Nie ma prawie żadnych. Musisz tylko mnie przestraszyć, a ja Ciebie. Cała filozofia! No to zaczynaj pierwszy.
-Damy mają pierwszeństwo. -Odparł z wrednym uśmieszkiem.
-Niech Ci będzie. Lepiej już teraz zacznij się bać!
Wdarłam się do jego głowy. Ha! Taki wilk jak on boi się wielkiej, czarnoskórej i łysej myszy. Przemieniłam się w to "coś" i ryknęłam na Vincenta. Stał z przestraszoną miną a jego nogi można powiedzieć, że chwilowo dostały drgawek. Po chwili znów stałam w mojej normalnej wilczej formie.
-I jak? -Zapytałam.
Basior nie mógł wydobyć z siebie żadnego innego dźwięku niż dyszenie. Stał w tej samej pozycji co był jak zamieniłam się w szczura.
(Vincent?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz