- Ha! Chyba nie myślisz, że nie widziałam wilka z demonem w środku? - wzięłam patyk i narysowałam naokoło Vincenta pentagram i szybkim ruchem wyjęłam sztylet z kołczanu. Taki tam na szczególne okazje. Zraniłam nim wilka w przednią łapę i odmówiłam zaklęcie egzorcystyczne. Wilk krzyczał, drapał ziemię, trzymał się za głowę i turlał, aż w końcu zemdlał. Łapą przetarłam kontury pentagramu, by dostać się bez uszczerbku na własnym zdrowiu do wilka. Wzięłam go na grzbiet i zaniosłam do mojej nory. Tylko tam mam potrzebne do zaopatrzenia i ewentualnego zszycia tej rany na nodze. Na szczęście nie musiałam zszywać mu tej nogi, więc tylko zawinęłam ją w kawałek dużego liścia z maścią. Po pół godzinie Vincent zaczął się budzić.
- Gdzie... gdzie ja jestem? - spytał zdezorientowany.
- W mojej jaskini. - uśmiechnęłam się. - Ten demon już w tym miesiącu do ciebie nie powróci.
- Wyeliminowałaś go?
- Hm... nie do końca. Raz już tym miesiącu wyszedł. Pojawi się w następnym. Jeśli chcesz to mogę go z ciebie "wyrzucić". Tylko musisz się na to zgodzić...
(Vincent? Spełniłam prośbę i łuk został nie ruszony )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz