27 kwietnia 2015

Od Akumy - Nikt nie jest nieśmiertelny, śmierć Rei i Kage

  Ostatnio w watasze miało miejsce kilka nieprzyjemnych wypadków i gdy tylko Mixi mi o nich doniosła byłem zmuszony się nią zająć. Śledztwo wykazało, że mogły być one sprawką nowo przybyłych, jednak nic nie jest pewne. W każdym razie nim udało się wszyto naprawić nieźle się nabiegałem i zmęczyłem. A teraz jeszcze to. Szalone trio coraz bardziej dawało mi się we znaki. Mixi też nie miała już do nich cierpliwości i mimo, że z początku Hoinkas prosił o więcej wyrozumiałości dla nich to miara dziś się przebrała.
  Kilka godzin wcześniej przypadkiem dowiedziałem się od nowej wadery, która nazywała się chyba Kirei Yoru, że spotkała miłą waderę imieniem Rei oraz Kage, spacerujących razem po terenie watahy, jak gdyby nigdy nic. Dalej rozrabiały w najlepsze, zastawiając "zabawne", chyba tylko dla nich, pułapki. A tyle razy powtarzaliśmy im, by przestali to robić. Tym razem to będzie koniec. Zmuszę je, by stąd odeszły.
  Wędrowałem przez Las Eteru z nosem przy ziemi, szukając znajomego zapachu. Wyminąłem, zdziwioną moim zachowaniem, Ernę i pobiegłem dalej. Wreszcie go znalazłem. W moich oczach zapłonął ogień. Są.
  Puściłem się pełnym galopem, już z łatwością wyczuwając trop. Nagle las się skończył i wypadłem na Polanę Pana. To tak spokojne miejsce... niezbyt odpowiednie do tego, co zamierzałem zrobić. Niech Hades ma mnie w swojej opiece. Stały tam, śmiejąc się radośnie. Gdy mnie ujrzały radość zamarła im na pyszczkach. Stanęły przodem, dumnie wyprężając pierś.
-cego hcesz ???!!- zapytała Rei.
-wlasie!- poparła ją młodsza wadera.
- Ja, Akuma, Dowódca Zabójców w tej watasze, przywódca Gwardii Hadesu oraz najbliższy pomocnik Mixi rozkazuję wam odejść z Watahy Krwawej Noc dobrowolnie albo zakończycie swój żywot tu i teraz. - Powiodłem groźnym wzrokiem po obu wilczycach. - Macie kwadrans na opuszczenie naszych terenów.
-pff ......- fuknęła Kage, a Rei uśmiechnęła się tylko złośliwie.
-niemorzesz naz zabjic ! Jesteśmy nie smiertelne !
  Na te słowa zawrzał we mnie gniew. Jak te wadery śmią tak do mnie mówić? Nie zważając na osłabienie, nie patrząc na stan mojego ciała, na moje siły witalne przyzwałem wszystkie cienie w zasięgu wzroku i na chwilę tracąc kontrolę nad moim ciałem, umysłem, uczuciami, przenosząc się na zupełnie inny plan egzystencji runąłem jako jeden z nich na zdziwione wadery. 
  Piski.
  Wrzaski.
  Jęki.
  Wycie pełne bólu.
  Skowyt.
  Płacz.
  Ale cisza, która po tym nastała była od tego znacznie gorsza.
  Cienie opadły razem z moimi wszystkimi siłami. Polana była zbrukana krwią. Wszędzie walały się ułamki rozdartego ciała. Niemożliwym było rozpoznać, do kogo należą które szczątki. Zacząłem kaszleć intensywnie. Pociemniało mi przed oczami. Zatoczyłem się na ziemię, a ostatnim co widziałem był wilczy kształt z rogami jelenia.
- Zasługiwałbyś na śmierć za to, co zrobiłeś na mojej polanie. - Smutny głos przedarł się przez zasłonę nieświadomości. - Jednak twój los nie leży w moich łapach. Być może kiedy indziej wynagrodzisz mi to wszystko.
  I zniknął.
  Gdy się obudziłem polana była czysta i tylko na moich łapach zastygła czerwona krew. Postanowiłem udać się nad wodospad i nieco się przemyć.

1 komentarz:

  1. Pikna śmierć choć racja troszkę przgiełeś no i naraziłeś sie bogowi. No nobra to więcej mnie i Rein nie zobaczycie no chyba ze wysłannika z innej watahy. No i nieźle dostaliśmy po uszach wiec bardzo przepraszamy za kłopoty no i te wszystkie psikusy to nie tylko nasza sprawa chcieliśmy tylko przeszkodzić plama troli. Miłego rzycia.

    OdpowiedzUsuń