25 kwietnia 2015

Od Ookaminoishi do Hikaru

Zganiłam się w myślach. Czemu mnie to w ogóle zainteresowało? Nieważne… Po chwili doszliśmy do ogromnej góry.
- Góra Olimp… mieszkają tam bogowie, więc po prostu tam nie wchodź – rzuciłam idąc dalej. Niedługo zaczęłam żałować, że wybrałam akurat to miejsce jako następne do ”odwiedzenia”. Wokół Olimpu rozciągały się pokaźnej wielkości połacie terenu niezalesionego, a słońce przygrzewało coraz bardziej. Co, w przeciwieństwie do mnie, najwidoczniej basiorowi nie przeszkadzało. Automatycznie skierowałam się w stronę najbliższych drzew, uprzednio zasłaniając łeb skrzydłami, przed słońcem.
- Czemu się ukrywasz? Korzystaj z takiej pogody, póki jest! – powiedział coś wreszcie Hikaru spoglądając w niebo. Szkoda, że to COŚ było zupełnie pozbawione sensu.
- A co ty widzisz w takim upale? – spytałam się, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Albowiem wzrok mój był wbity w coraz bliższy las. Ostatni odcinek przebiegłam lekkim, wolnym truchtem, sunąc brzuchem coraz bliżej ziemi. Pod jakimś grubym dębem po prostu przewróciłam się na prawy bok i nie ruszałam się przez chwilę. Basior za to wyglądał tak, jakby ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Łypnęłam na niego ostrzegawczo.
- Zostaniemy tutaj do wieczora, potem ruszymy dalej – po wypowiedzeniu tych słów przymknęłam lekko oczy. Tak… noc przyniesie ukojenie… a na razie pozostało mi wyklinanie, oczywiście w myślach, długiego i gęstego futra.
(Hikaru?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz