29 kwietnia 2015

Od Vi

Po kąpieli w jeziorze z Hoinkasem czułam się dość... nieswojo. Nie wiem czemu, zawsze miałam dobry humor. Postanowiłam odwiedzić Korso, bo gdzieś tam usłyszałam, że ma jakieś ziółka. Chyba nawet lepsze od moich... Konkurencja rośnie... Moje zioła się skończyły, więc chciałam pożyczyć trochę ziół od basiora. Po kilkunastu minutach doszłam do nory Korso. Moja intuicja podpowiadała mi, że to nie ta nora, ale po zapachu zaparzonej herbaty postanowiłam nie posłuchać mojej intuicji. Powoli wchodziłam do jaskini. Było w niej dość ciemno, ale szłam za zapachem ziół. Mój nos tak się do nich przyzwyczaił, że wykryłabym je na końcu lasu jodłowego, który nie znajduje się blisko mojej nory. Po kilku sekundach nareszcie znalazłam potrzebne mi zioła na skalnej półce. Jak na złość, były one w szmaragdowej puszce. Przez "przypadek" puszka z ziołami upadła na ziemię. O dziwo się nie stłukła... Po masie prób wyjęcia ziół z pojemnika zmęczyłam się. Chciałam się trochę zdrzemnąć, więc zasnęłam w wejściu do nory. Gdy już wstałam, to przy wejściu stał jakiś basior.
- A ty młoda panno co tutaj robisz? - spytał.
(Ktoś? Najlepiej basior)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz