Z niechętną miną ruszyłem naprzód. Gdy teraz o tym myślę, nie rozumiem pewnych rzeczy. Dlaczego w mojej głowie nie pojawiło się ostrzeżenie? Wchodziłem do królestwa zmarłych. Czemu nie zaprotestowałem? To Akuma powinien iść. Ja zaś nie powiedziałem ani słowa. Mimo pozornej niechęci ciągnęło mnie tam. Niespiesznie mijałem kondygnacje zamku. Wszystko wydawało mi się jakby znajome. Wyglądało tak... idealnie, jak na to miejsce. W końcu jednak dotarłem do wielkich drzwi, które przerwały moje rozmyślenia, zanim na dobre się zaczęły. Sala tronowa. Gdy ruszyłem w ich kierunku, podwoje same ustąpiły. Przekroczyłem próg.
Siedzieli tam. Wyglądali, jakby trochę się mnie spodziewali, a trochę jakbym przerwał im niesamowicie ważną dyskusję...
- Śmiertelniku, jak śmiesz zakłócać mój spokój? - przemówił mężczyzna na większym tronie. Twarz miał poważną, wzrok zaś przebiegły.
Jak teatralnie.
- Przyszedłem do ciebie, Hadesie, po radę.
W jego pysznym spojrzeniu ni stąd, ni zowąd nagle coś się zmieniło. Nutka... niepewności Zaskoczenia?
Persefona jakby na jakiś znak od niego jęła mnie lustrować wzrokiem. Nie minęła chwila, a ona też, choć mniej dyskretniej kryła zdziwienie.
- To nie jest twój świat. Czego tu szukasz?
- Rzekłem już. Pragnę rady.
- Naśmiewasz się? - zapytał pan podziemi.
- Powtarzam raz jeszcze. Potrzebuję pomocy.
Bogini nachyliła się i szepnęła bogowi coś do ucha. Ten skinął ze zrozumieniem.
- Mów zatem, na czym ma ona polegać.
Wytłumaczyłem więc Hadesowi całą sytuację. Opowiadając zauważyłem, że na dźwięk imienia Akumy w jego oczach zajaśniał blask. Miałbym się dziwić? Gdy skończyłem, pokiwał głową.
- Także ten - zaczął dostojnie - Mógłbym wyciągnąć z twojej przyjaciółki tą drugą duszę, lecz nie za darmo. Chcę czegoś w zamian.
- Jeśli mówisz o mej duszy - w moim głosie zabrzmiała obca mi pogarda - to chyba oszalałeś.
Nie powinienem wypowiadać tych słów. Nie powinienem także być tak bezczelny i pewny siebie. A mimo to, nie widziałem w tym żadnej nieprawidłowości.
Bóg jednak nie wykazywał zachowaniem choćby krztyny urazy.
- Nie, nie, skądże! - zaprzeczył - Moja prośba nie jest wielka. Otóż... Pragnę, byś postarał się tu więcej nie pokazywać.
Drgnąłem zaskoczony.
- Co?
- Bo widzisz... Tak trochę nie powinno cię tu być. Twoja obecność w moim królestwie narusza pewien porządek rzeczy, co sam dobrze powinieneś wiedzieć.
Zdziwiło mnie to. Tak po prostu?
- Skoro tak mówisz. Jednakże, muszę tu jeszcze wrócić z Arią.
- Zrozumiałe. Lecz później życzę sobie cię tu więcej widzieć.
- Niech i tak będzie.
Obróciłem się i wyszedłem z sali tronowej. Gdy wracałem, moje myśli biegały po dziwnych torach. Nie wydawało mi się to jednak ani trochę niepokojące. I to było jeszcze bardziej niepokojące.
Chwilę później znajdowałem się przez Akumą i Nanimoarią.
- Co powiedział? Chciał twojej duszy? Puścił cię? Pomoże? - zalał mnie na wstępie pytaniami basior.
- Mamy do niego przyjść, a załatwi sprawę.
- A co chciał w zamian?
Zrobiłem głupią minę.
- Powiedział, że po wszystkim mam się więcej w jego królestwie nie pokazywać, bo naruszam porządek rzeczy, czy coś.
- Co? - Akuma zrobił wielkie oczy.
- Ja także nie rozumiem, ale jakie ma to znaczenie? Chodźmy.
(Aku, Ario :3?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz