Walka lalek. Spotykam się z tym po raz pierwszy i raczej ostatni w życiu. Rozumiem, że ten świat ma nieograniczone możliwości, ale kto jest na tyle chory, żeby tworzyć takie istoty?
Pierwszy zgrzyt metalu - już zwijałam się z bólu. I tak kilkadziesiąt razy.
- STOP! - krzyknęłam w pewnej chwili.
Walczący spojrzeli w moją stronę, natychmiastowo przerywając walkę. Stało się coś złego. Czułam to. Ta myśl przeszywała mój umysł, lekko kuła w serce. Rzuciłam okiem na Bezimiennego i Trzeciego. Otworzyłam pysk i chwilę później zerwałam się do biegu. Wiatr smagał mnie po pysku, czasami wpadłam na nieuważnego owada. Po chwili czułam się, jakbym była ostrzeliwana. Ale biegłam. Instynktownie obrałam sobie cel i wiedziałam, że jeżeli nie znajdę się tam w ciągu 15 sekund, stanie się coś złego. Wpadłam do jaskini Mixi i stanęłam jak wryta. Otworzyłam oczy i przez chwilę czekałam, aż dotrze do mnie, co się tu właściwie dzieje.
Mixi się powiesiła. Mixi nie żyje.
Ta wiadomość mnie przytłoczyła. Jednocześnie chciało mi się płakać, krzyczeć, pobić ją i odtańczyć radosny taniec. Podbiegłam do ciała, które kiedyś należało do naszej Alphy.
"Tak skończyła Mixi", pomyślałam, "I cała wataha".
Obeszłam ją dookoła. Czułam tępą pustkę, a w sumie... nie czułam nic. Usiadłam zrezygnowana. Dopiero teraz zauważyłam list. Chwyciłam kartkę i przeczytałam treść. Rozpłakałam się. Odwróciłam list na drugą stronę. Ujrzałam wielki napis: "To był żart, zdejmijcie mnie!".
Zamrugałam kilka razy, próbując uwierzyć własnym oczom. Podbiegłam do Mixi. Użyłam mojej mocy, aby z ziemi wyrosły pnącza i podniosły ją do góry.
"Idiotka", przeszło mi przez myśl. Wspięłam się po pnączach i zdjęłam sznur z szyi Mixi. W tym czasie do jaskini wbiegł Bezimenny. Skąd wiedział, że tu będę? Czy pokonał Trzeciego? Opuściłam waderę na ziemię i sprawdziłam jej oddech. Brak. Tętno? Nic.
"Ok, ok, mam wszystko pod kontrolą."
Skupiłam na niej całą moją energię. Kaszlnęła. Upadłam na podłogę.
- Świetny żart - Wysapałam.
(Bezimienny? Mixi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz