7 listopada 2014

Od Assumi do Vincenta

Rzuciłam się na basiora z zamiarem lekkiego przytopienia, by sobie zapamiętał, że ze mną nie ma takich igraszek. W końcu udało mi się zanużyć pysk wilka. Po chwili przestał się ruszać.
-O nie... -Powiedziałam do siebie. Wyciągnęłam go na brzeg i sprawdziłam czy oddycha. Już chciałam zacząć go reanimować, gdy nagle oznajmił przytomnym głosem:
-Ale dałaś się nabrać! - Zaśmiał się. -Szkoda, że nie widziałaś swojej zmartwionej miny!
Otrzepałam się z wody bez słowa. Basior został ochlapany wodą. Wyglądałam pewnie jak nastroszony pies rasy czau-czau. Ponownie się zaśmiał.
-A ci co tak do śmiechu wesołku?
(Vincent?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz