5 listopada 2014

Od Koekiego do Lorem

(cd. tego)
Już miałem wejść do jaskini, kiedy Lorem zatrzymała mnie:
- Czekaj, zaczekać na ciebie?
Przez chwilę nie byłem pewny, co odpowiedzieć, nie chciałem zawierać żadnych bliższych kontaktów z wilkami, do następnej pełni było blisko... jednak coś w jej oczach sprawiło, że zanim się powstrzymałem wypaliłem:
- Jasne! - zdusiłem przekleństwo i dodałem - A mogłabyś potem oprowadzić mnie po terenach watahy?
- Y... ja tez jestem nowa i...- zacięła się wadera.
- Ach, no racja, to może spróbujemy zbadać ją razem?
No ładnie - pomyślałem - Teraz się wkopałem.
- Hmm... no nie wiem...
- No weź, przecież się nie zgubimy!
***
3 godziny później...
***
- Jesteś pewien, ze wiesz gdzie idziemy?! - głos Lorem rozbrzmiał gdzieś obok w ciemności.
- Ech, wydaje mi się, że tak...au!
Poczułem drapnięcie pazurów na policzku.
- Wydaje ci się?!! - wydarła się wadera - Wiesz co?! To wszystko twoja wina!!!!
Nie widziałem jej, ale słyszałem, jak jej łapy wystukują równy rytm, oddalały się.
- Czekaj, nie powinniśmy się rozdzielać! - pobiegłem za nią.
Świetnie radziłem sobie w trudnym terenie, ale ciemność to był mój słaby punkt i szybko zostałem sam. szedłem przed siebie zastanawiając się, czy nic jej nie jest. Może udało jej się wrócić do watahy? A może... Hej! Koe, ogar! - zatrzymałem się i zacząłem wewnętrzną walkę. Zaczęło się oczywiście od ostrego op******u: Mówiłem, mówiłem? Mówiłem! Trzeba było się nie zgodzić, trzeba było...
Przed zaczęciem  drapać się wściekle po ranie po pazurach Loren w poszukiwaniu bólu, którego i tak nie czułem powstrzymał mnie jej krzyk.
(Lorem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz