7 sierpnia 2014

Od Akumy do Narcyzy

  Poczułem jak czerwone pióra uderzają we mnie z dużą siłą. Upadłem na ziemię, a moje cienie wystrzeliły w górę, wściekle atakując waderę. Przeturlałem się na bok i podniosłem do pozycji siedzącej.
- Nie zróbcie jej krzywdy - warknąłem - Chcę ją żywą.
  Narcyza miotała się wściekle wśród narastającego mroku wielu cieni. Nie wiedziałem skąd mam tyle mocy, by je przyzwać, jednak mogłem tego dokonać. Dla niej.
  Narcyza szamotała się coraz rozpaczliwiej, ale cienie były nieubłagane. Rosły i rosły, zamykając waderę w olbrzymiej wijącej się skorupie. Widziałem wewnątrz niej wybuchy ognia, czułem ból cieni, ale nie przestawałem. Musiałem być silny! Musiałem dać radę!
  Wybuchy ustały. Cienie spokojnie kłębiły się dookoła wadery. Musiały ją zmęczyć. Teraz moja kolej. Ruszyłem w kierunku kuli, a mrok rozstąpił się przed moimi łapami. Z łatwością przedostałem się do samego środka, którym była skulona i szlochająca spazmatycznie Narcyza.
- Dlaczego? - pytała jakby mnie nie zauważając - Dlaczego?
- Narcyzo... - szepnąłem
  Wadera poderwała łeb, a jej futro ponownie zapłonęło czerwienią. Rzuciła się  w moim kierunku, ale cienie zacisnęły się wokół niej niczym bagna.
- Zostaw mnie! - warknęła - Zostaw! To wszystko twoja wina! Puść mnie!
  Nastąpił kolejny ognisty wybuch, znacznie potężniejszy od poprzednich. Poczułem straszliwy ból. Cienie się rozpierzchły, a ja upadłem na ziemię...
(Narcyzo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz