8 sierpnia 2014

Od Hoinkasa do Mordimera

(Cd. tego)
Obudziłem się, bo ktoś mnie szturchnął w bok. Bolało mnie wszystko. Otworzyłem oczy i ujrzałem obok siebie niebieskiego wilka, który mi się przyglądał. Nieco dalej zobaczyłem małego czarno niebieskiego szczeniaczka który patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
- Ughhh...- stęknąłem - Co się stało? Co ja tu robię? Kim wy jesteście? Co wy tu robicie? - zadawałem jedno pytanie za drugim.
- Jeej! On żyje! - uradował się mały wilczek, podskakując dookoła mnie z radości.
Zerknąłem na drugiego z pytaniem wymalowanym na twarzy, z nadzieją, że mi odpowie.
- Widzisz? Mówiłem że to nic takiego - przemówił do małego.
- Ale jemu na prawdę coś się mogło stać! - odpowiedział czarny wilczek tupnąwszy łapką.
Niebieski wilk zwrócił ku mnie swój pysk, który mówił "Widzisz? Niestety, ale muszę z nim żyć"
Po tym jakże przyjaznym spotkaniu, wstałem i otrzepałem się z kurzu.
- Czy wszystko dobrze? Nic ci nie jest? Jestem Mordimer, a on to Zinder. Jak się nazywasz?- zapytał ze szczerą troską.
- Emm... Dzięki, wszystko dobrze. Uhmmm... Moje imię?... Moje imię to... - przeciągałem odpowiedź rozglądając się za czymś co mogłoby być moim imieniem, bo mojego prawdziwego nie pamiętałem. Jako, iż staliśmy na skraju lasu, było tu pełno drzew, a między innymi choinki. "Może Choinka? Ale brzmi zbyt żeńsko. To w takim razie...".
- Hoinkas - dokończyłem moja wypowiedź - A tak w ogóle to kim jesteście i co tu robicie? - zapytałem przyglądając się dwóm wilkom.
(Mordimer?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz