12 sierpnia 2014

Od Erny do Mordimera

Wychyliłam się zza drzewa i podskoczyłam kilka razy, żeby spojrzeć jak demon niknie pod nawałnicą ciosów. Pewnie próbował się bronić, co prawda nieskutecznie, ale podziwiam jego chęć do życia. Choć nie jestem pewna czy demony umierają ze starości i czy robią coś innego niż tylko atakują bezbronnych. I czy mają po co żyć. 
Odwróciłam się do Iverna i przypomniałam sobie, że jest ranny. Skupiłam w sobie manę i zajęłam się powolnym procesem uzdrawiania. Położyłam mu łapę na piersi i pozwoliłam, żeby energia przeszyła jego ciało.
- Więc jak masz na imię, wybawco? - Zapytałam wilka, który siedział obok.
- Zinder.
- Dzięki za pomoc. Ja jestem Erna. To jest Iverno, może go już znasz.
- Znam, bardzo dobrze. Jesteśmy braćmi.
Skinęłam głową. Byłam lekko zdziwiona. Nie słyszałam, żeby Iverno miał brata.
Bitwa trwała długo. Co jakiś czas rozlegały się okrzyki białego wilka. Skąd on się wziął? Skupiłam się na Ivernie. Powoli odzyskiwał przytomność. Kiedy otworzył oczy zabrałam łapę. Byłam wyczerpana.
- Witaj w świecie żywych. - Uśmiechnęłam się łagodnie.

<Któryś z tej trójki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz