- To nie brzmi zbyt przyjaźnie. - Zauważyłam.
Basior tylko wzruszył ramionami. Nasza podróż lekko się dłużyła. Szliśmy w ciszy. Mniej więcej w okolicach Plaży Gwiazd zaczął padać deszcz. Po chwili przerodził się w straszliwą ulewę. Ciężko było zobaczyć nawet koniec swojego nosa.
- Musimy się zatrzymać! - Powiedziałam, próbując przekrzyczeć łomot deszczu.
- Nie mamy czasu! To tylko przejściowe oberwanie chmury!
Śmiało pruliśmy przez ścianę wody, uważając przy tym, żeby się nie pogubić. Przy każdym kroku przy moich łapach zbierała się kałuża. Po kilkunastu minutach deszcz zelżał, a naszym oczom ukazała się jaskinia.
- Musimy tam wejść. - poinformował Jeff. - To pewnego rodzaju korytarz.
Zgodnie z poleceniem weszłam do groty. Wbrew moim oczekiwaniom wcale nie było tam ciemno. Po środku wapiennej sali znajdowało się fosforyzujące jezioro. A raczej nie samo jezioro, tylko ryby, które w nim żyły. Musiało być tam jakieś wyjście, odpływ do innego zbiornika. Jak inaczej by się żywiły?
Odwróciłam się do basiora, a ten skinął głową, dając mi znak, żebym szła dalej.
(Jeff?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz