8 sierpnia 2014

Od Hoinkasa do Shontayi

(Cd. tego)
Obudziłem się w czyjejś norze. Niedaleko mnie spala czarno-czerwona wadera. "To pewnie jej nora. Ale czemu tu jestem? Co ja tu robię? Co się stało?" Dopiero po kilku chwilach, jak po imprezie dotarła do mnie informacja o wcześniejszych zdarzeniach. "Więc po moim upadku przyniosła mnie do tej nory. Może by jakoś się odwdzięczyć? Mam pewniej pomysł." Z tą myślą wybiegłem z jej siedliska.
Wróciłem po dłuższym czasie z mojego polowania trzymając w pysku kilka świeżych królików. Próbowałem ugotować je najlepiej jak potrafiłem. Coś tam mi wyszło, wyglądały dobrze i pachniały dobrze. Smak zawsze można zostawić do sprawdzenia na końcu. Położyłem na jej stole gotowe króliki i zacząłem jeść swoją porcję.
Po chwili się obudziła.
- Hę? Co tak pachnie? - usłyszałem.
- Pomyślałem, że będziesz głodna, więc przygotowałem królika...- opowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Dzię... dzięki
- To w ramach rekompensaty za przyniesienie mnie tutaj po moim niefortunnym wypadku - odparłem
Po tych słowach jedliśmy króliki w milczeniu. Kiedy dokończyłem moją część posiłku powiedziałem do niej
- To… Dzięki za wszystko... Cześć - i nie zważając na waderę wyszedłem z nory jakby nigdy nic i ruszyłem przed siebie.
- Chwila! Czekaj! Nie możesz sobie ot tak odejść - usłyszałem za sobą.
- Nie mogę? Czemu niby nie? Zostało mi kilka chwil, najwyżej półtora dnia, więc zamierzam wykorzystać ten czas póki mogę - odparłem tajemniczo odwróciwszy głowę w jej kierunku.
Po tych słowach odwróciłem głowę i kontynuowałem moją podróż w tylko mi znanym celu, zostawiając wilczycę z jej norą za sobą.
(Shontaya?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz