Cd. Tego
Mordimer podbiegł do nieprzytomnego wilka.
- O nie! Proszę! Nie umieraj! - dramatyzował.
Rozglądał się przerażony wokół, szukając pomocy. W tej krótkiej chwili niemal zupełnie zapomniał, że przecież wyszedł na spacer z Zinderem. Mimo, że ten ostatni nie wydawał się zbyt szczęśliwy.
- Zindeeeer! Szybko! On umiera! - wrzeszczał szczeniak, biegając w kółko.
Po chwili zza zasłony pobliskich krzaków wychynęła błękitna głowa gryfa.
- Czego chcesz mały?! - wrzasnął Zi, przybierając szybko postać wilka, aby mimo wszystko zbytnio nie straszyć malca.
- On... on.. on... spadł. - powiedział ze łzami w oczach.
Zi westchnął głośno i podszedł od niechcenia do nieprzytomnego.
- No i? Od tego chyba się nie umiera, wiesz?
Mordimer zrobił wielkie oczy w których była szczera nadzieja.
- Na prawdę? A ja tak się bałem... - wyszeptał.
Od ostatnich strasznych wydarzeń których był świadkiem, stał się nieco bardziej delikatny. Zinder miał nadzieję, że to minie. W końcu nawet on nie miał tyle cierpliwości do szczeniąt, aby w pewnym momencie nie zechcieć się go pozbyć w jakiejś ciemnej jaskini. Albo na dnie głębokiego wąwozu. Wilk rozmarzył się chwilę i został brutalnie sprowadzony do rzeczywistości przez skowyt szczeniaka.
- Pomóż mu! - zażądał mały, tupiąc łapkami.
Zi warknął i wywrócił oczami.
- Bogowie, za co mnie tak karzecie? - mimo wszystko, dla świętego spokoju podszedł bliżej i zaczął oglądać nieprzytomnego.
(Hoinkas? ^^)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz