9 marca 2015

Od Akumy - Wyprawa

 - Skoro jesteśmy tu, koło tego znaku informacji turystycznej - wskazałem palcem punkt na mapie - to żeby dojść do najbliższej biblioteki musimy pójść Diplari, potem skręcić w Theatrou, a następnie przejść przez park Elizjum. Proste!
- Aku, jesteś pewien, że tu jesteśmy? - zapytała z powątpiewaniem Anastasia. - Na tej mapie jest co najmniej kilka informacji turystycznych, a ta przy której stoimy jest przy ulicy Epikourou. Biblioteka jest na północ stąd.
- Gdzie w takim razie jest północ? - zapytała zaciekawiona Aria z pogodnym uśmiechem na ustach.
- Tam jest północ! - powiedzieli jednocześnie wszyscy członkowie wyprawy. Każdy oczywiście wskazał inny kierunek.
  Spojrzeliśmy na siebie wilkiem.
- Anteny w Atenach są zwrócone na południe - zacząłem.
- Tylko te od cyfrowego polsatu, te są od TVA'nu - zaoponowała Assumi. - One są zwrócone na zachód.
- Oboje się mylicie. Północ nie może być w tamtych kierunkach, ponieważ słońce jest tam! - Mixi wskazała na złotą kulę. - A jest godzina około...
- A może kogoś zapytajmy o drogę? - Niespodziewanie do dyskusji wtrąciła się milcząca dotąd Shailene.
- To nie głupie... - powiedziała ostrożnie Mixi. - To kto...?
  Spojrzeliśmy po sobie. 
- Mixi, jesteś Alphą, prowadź... - zasugerowałem.
- Ale Aku, to ty tu jesteś najstarszy. - Wadera uśmiechnęła się uroczo.
- Ale wyglądam raczej podejrzanie. Może niech Assumi lub Anastasia pójdą? - Spojrzałem na wadery przenikliwym wzrokiem.
- Nie znamy języka - wypaliła od razy Anastasia.
- Ehh... dzieci... - Shailene już chciała kogoś pytać, ale uprzedziła ją Narcyza, podbijając do pierwszego lepszego przechodnia. Zaczęła z nim rozmawiać, a po chwili wróciła.
- To w tamtym kierunku. - Wskazała na niewielką, boczną uliczkę. - Cały czas prosto i w lewo.
  Nikt się nie odezwał. Żodyn nie wpadł, by tamtędy iść. Ruszyliśmy we wskazanym przez waderę kierunku w niezbyt pogodnych nastrojach. Tylko Aria zamęczała wszystkich swoim szczebiotem i skakaniem naokoło, wykrzykując losowe rzeczy. Ani przez chwilę nie pozostawała w bezruchu. Weszliśmy do ciasnej uliczki. Teraz musiała się nieźle przeciskać, by nadal otaczać nas swoją wesołością. Westchnąłem. Ona się chyba nigdy nie zmieni. Przelotnie pomyślałem o Nanimonai, jednak odrzuciłem te myśli. Będę się martwił po zakończeniu wyprawy.
  Nagle poczułem, że mi słabo. Oparłem się o ścianę i zacząłem kaszleć, zakrywając usta dłońmi. Idący za mną Korso zatrzymał się i zapytał:
- Aku, nic ci nie jest?
- Chyba... nic... - wykrztusiłem, odejmując dłoń od ust. Na brązowej rękawiczce widać było ślady krwi. Nie jest dobrze.
(Shailene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz