Ponownie uniosłem łapę i z dużą siłą uderzyłem nią basiora w kark. Jęknął krótko i znieruchomiał, wszędzie wokoło rozbryzgała się szkarłatna krew.
- I po kłopocie, chodźmy lepiej w inne miejsca, chyba że gustujesz w w rozmawianiu nad wilczymi szczątkami? - Spojrzałem na waderę z ukosa.
- Nie, nie. Chodźmy stąd - stwierdziła i ruszyliśmy przez las Eteru.
Przez chwilę milczeliśmy, wreszcie ciszę przerwała Patty.
- Jesteś cały we krwi - zauważyła. - Może pójdziemy nad jezioro i się trochę opłuczesz?
- Dobra myśl - przytaknąłem i ruszyliśmy w kierunku Jeziora Tysiąca Marzeń.
Już na miejscu od razu wskoczyłem do wody i zacząłem chlapać się ogonem. Patty czekała na brzegu.
- Jesteś zabójcą? - zainteresowała się wadera.
- Nie, a co? - podniosłem łeb na nią.
- A nic... rozprawiłeś się z nim, jakbyś robił to od dawna.
- Być może - mruknąłem. - Ale tu jestem tylko obrońcą. A ty?
(Patty?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz