17 marca 2015

Od Ookaminoishi - Dzień z życia Alphy

Była noc. Truchtałam sobie spokojnie lasem, przymykając oczy. Byłam, wyjątkowo, iście rozluźniona. Śpiewały ptaki, słychać było szum strumyka, świeciło słonko i wszędzie była tęcza… Czekajcie, o co… Buch! Wbiegłam prosto w drzewo. Rozejrzałam się dookoła niewidzącym wzrokiem. Czy to są efekty tego zioła od… kogośtam? Nie pamiętam od kogo je dostałam, w każdym razie miałam pełen jego worek przewieszony przez grzbiet. Przecież to by mi wystarczyło na kilka lat… Obok mnie przebiegł tęczowy jednorożec wydając dźwięki przypominające coś pomiędzy psem a słoniem. Natychmiastowo zrzuciłam worek z pleców, złapałam go w zęby i wyrzuciłam gdzieś w głębię lasu. Brrr… już chyba nigdy więcej nie wezmę tego syfu! Ruszyłam w stronę swojej jaskini. Przecież wystarczyło tylko położyć się, zasnąć, a rano wszystko wróci do normy… Miałam jednak co do tego ogromne wątpliwości. Zacisnęłam zęby. Te ptaki zaczynały doprowadzać mnie do białej gorączki, zresztą jednorożce, słońce i wszystko inne też. Za mną usłyszałam trzask gałązki. Odwróciłam się gwałtownie. Wtedy z krzaków wybiegły dwie wadery. Aria i… bodajże Shailene. Zaczęły biegać naokoło mnie i mówić coś co chwila wybuchając śmiechem. Shai wsadziła mi wianek na głowę a Aria obsypywała mnie kwiatami. Ja natomiast miałam totalnego mindfucka na pysku.
- O co wam chodzi?! – spytałam nieco podniesionym tonem.
- Jesteś nową Alphą! Nową Alphą! – zawołały po czym ponownie zaczęły skakać wokół mnie. Strzeliłam facepalma. Czy one sobie jaja ze mnie robią?
- A tak na serio? Przecież Mixi jest teraz Alphą… - po moich słowach zatrzymały się nagle w miejscu. Spojrzały na mnie jak na debila. No ja im zaraz chyba coś zrobię… Ale najpierw dowiem się, jak one to robią, że mają idealnie zsynchronizowane ruchy i nastroje. Co do humoru, to są tak rozstrojone jak łysa wadera w ciąży.
- Mixi? Ona przecież kopnęła w kalendarz już z tydzień temu! A ty jesteś naszą nową Alphą! – Ostatnie zdanie ponownie wypowiedziały z uśmiechami na pyskach. Wkoło nadal śpiewały ptaki i… nie, nie chcę wiedzieć co robiły te jednorożce. Moja psychika już i tak wystarczająco ucierpiała tego dnia. Wadery ponownie zaczęły coś trajkotać. Spokojnie Ishi… wdech i wydech, wdech i wydech. A teraz policz do dziesięciu i się uspokój. 1… 2… 3… 4… 5… 6… 8… 9… Nie, przecież po 6 jest 7! Walnęłam się łbem o najbliższy przedmiot, czyli ziemię, po czym rozłożyłam skrzydła i błyskawicznie poleciałam do jaskini. Rozejrzałam się po niej. Chyba jako jedyna wyglądała w miarę normalnie. Wzięłam głęboki wdech i zakrztusiłam się. Przede mną stał Korso machający do mnie łapą i szczerzący się w uśmiechu.
- Odwróć się… - powiedział chichocząc. Zrobiłam to. I od razu tego pożałowałam. Za mną stała kolejeczka z wader, basiorów i osobników niezidentyfikowanej płci. Załamałam się. Dosłownie. Co to w ogóle była za szopka? Schizofrenikiem zostanę, słowo daję. W każdym bądź razie, trzeba było ogarnąć to zbiorowisko. Wskoczyłam na najwyższą półkę skalną w jaskini i powiedziałam donośnym głosem:
- Niech ktoś kumaty – w tym momencie większa część stada się nieco cofnęła – powie mi co to za szopka?! Wy sobie jaja ze mnie robicie, czy co?! – po jakimś czasie zaczęłam żałować tych słów. Wszyscy zebrani spojrzeli po sobie, a następnie w moją stronę. I byli BARDZO wściekli. A mnie pozostało tylko wiać. Biegłam jakby mnie sam Hades gonił, bo różnicy nie było widać. Potknęłam się o coś, co okazało się wcześniej przeze mnie porzuconym workiem z narkotykiem. Po krótkim locie, ponownie wyrżnęłam się o to samo drzewo, co tuż przed wyrzuceniem owego worka. Przed oczami zaczęły latać mi czarne plamki i jak to zawsze musi być, zemdlałam.
Poczułam jak coś dotykało mnie to w bok, to w pysk. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam noc Shai i Arię dźgające mnie patykami. Tak, Nyks też mnie dźgała. Nie… oficjalnie już nie żyją. Nikt, ale to NIKT nie ma prawa dźgać mnie pierwszym lepszym badylem!

2 komentarze:

  1. Oh... i z góry przepraszam, jeżeli w jakiś sposób uraziłam jakieś osoby ;)
    ~przepraszająca Ishi

    OdpowiedzUsuń
  2. Narkotyki na terenie watahy? A skoro Korso trzyma cały towar tylko dla siebie... Akuma musi się jak najprędzej zająć tą sprawą :p

    OdpowiedzUsuń