10 marca 2015

Od Korso cd. Argony

Biegliśmy korytarzami, słysząc zaledwie chwilę za nami ścigającą nas waderę. 
Już nie zastanawiało mnie, co się dzieje. Pojmowałem wystarczająco. Cofnęliśmy się do czasów, które zmieniły Mixi. Doctor mi o tym opowiadał podczas podróży. Zdrada Argony, wojna i śmierć byłej Alphy... Ale ona jeszcze żyła. I chciała nas zabić. 
Była potężna. Właściwie, cały czas jest. Nie mamy z nią najmniejszych szans., a jedyna droga ucieczki... Cóż. Śmierć jest kwestią czasu. Musiałem prędko kalkulować. 
Trzeba się rozdzielić. Doctor jednak się nie zgodzi. Argona czuje, że ja jestem słabszy z nas dwojga, przez co moja aura jest słabiej wykrywalna. Jeśli ucieknę, nie znajdzie mnie. Gdy się rozbiegniemy, na pewno pogna za mną. Odwlokę jego śmierć, okupując to własną... Jest mądrym wilkiem. Zdąży coś wymyślić, żeby uciec. 
- Musimy się rozdzielić - sapnąłem. 
- Nie ma mowy! - zawołał Doctor - Ona... 
- Nie pytam cię o zdanie, ratuj się! - warknąłem i zepchnąłem go z platformy. Upadł na piętro niżej i od razu się poderwał. Nie ma wyjścia. Musi uciekać. 
Wpadłem w boczny korytarz. Nie wiem jak wielka jest TARDIS, ale nie chce się raczej kończyć. Mijałem pomieszczenia, najróżniejsze panele, urządzenia i bogowie wiedzą co jeszcze. Moje siły słabły, a waderze pościg dodawał jakby mocy. Polowanie trwało, a zwierzyną byłem ja.  
Coś ty, Korso, zrobił? Wydałem na siebie wyrok. Chwilę temu byłem odważny, a teraz... Nie, zrobiłem dobrze. Dałem szansę Doctorowi. On jest w stanie coś zdziałać, a ja? 
Wreszcie przyszła na mnie kara. Korytarz, który obrałem, kończył się ślepym zaułkiem. To koniec. 
Odwróciłem się. Ona to wyczuła. Wyczuła, że nie mam już drogi. Szła teraz powoli. Chciała, żebym się bał. 
Parsknąłem cicho pod nosem. Przypomniało mi się moje życie. Nie uratowałem od śmierci moich przyjaciół, a kaprys losu wybawił mnie z szafotu. Teraz, być może, ocaliłem mojego przyjaciela, ale okupię to własnym życiem. 
Minęła róg i weszła do zaułka. Stała przed mną sama Argona. Strach przesiąknął moje serce. Oczy zaszły mi jakby ciemną narzutą, a gardło zacisnęło. 
Mogłem tyle jeszcze zrobić. Dlaczego akurat teraz, gdy wreszcie cieszy mnie życie? Mam przyjaciół... Aria. Tak krótko ją znam. A Doctor? Oby mu się udało. Być może moją ofiarą uratuję tysiące istnień? 
Argona zrobiła krok do przodu. Napawała się tą chwilą. Mój strach ją bawi. Oczywiste zresztą. Czy jednak powinienem bać się śmierci? 
Wyprostowałem się. W oczach mi pojaśniało, uśmiechnąłem się lekko i z dumą powiedziałem: 
- Witaj, o śmierci
(Argona? Robi się ciekawie ^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz