13 marca 2015

Od Arizony do Satoshiego

Cd. tego

Wyciągnęłam się i położyłam się w kącie nory. Ziewnęłam i ułożyłam głowę na łapach. Basior gdzieś poszedł, domyśliłam się gdzie. Nawet nie wiedziałam jak, no i wtedy zasnęłam. Parę godzin później (prawdopodobnie) obudziło mnie szturchanie. Machnęłam łapą i przewróciłam się na drugi bok. Usłyszałam ciche westchnięcie.
- Czyli nie chcesz zobaczyć jednego z mutantów?
Zerwałam się na równe nogi. Głos należał do Satoshi'ego.
- Chcę! Chcę! - krzyknęłam rozentuzjazmowana
- Na pewno? - upewnił się wilk
Pokiwałam szybko głową. Basior gestem pokazał, abym za nim pobiegła. Zgodnie za nim pobiegłam. Szczerze była to długa droga, a ja ciągle wyprzedzałam wilka i musiałam co chwilę zwalniać. W końcu dotarliśmy w jakieś miejsce, gdzie można było usłyszeć charczenie. Wilk pokazał, abym była cicho. Pokiwałam głową. Byłam strasznie ciekawa jak on wygląda. 

(Satoshi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz