14 marca 2015

Od Arizony do Satoshi`ego

(c.d. tego)
 Zamienię się w jednego z nich? Dobra, będę ostrożna, pomyślałam. Zaczęłam wdrapywać się na drzewo. Mutant coraz bardziej się rozbudzał. Kiedy wchodziłam na drzewo, jakoś machnęłam tylną łapą i ledwo, ledwo uniknęłam ugryzienia mutanta. Jednak jakoś się wdrapałam. Basior już dawno siedział na jakiejś gałęzi. Ja usiadłam na jakiejś dalszej. Wychyliłam się lekko. Mutant był bardzo rozzłoszczony.
 - No dobra...- powiedziałam - Jak zejdziemy geniuszu? No chyba, że władasz prądem i go porazisz...
Wilk jak na zawołanie poraził go, ale... no niestety nic to nie dało mutantowi. Stał jak stał. Zero reakcji. Spojrzałam na niego. Był wyraźnie zaskoczony, że nic się nie stało.
 - No dobra, to jak zejdziemy?- spytałam

(Satoshi?)

Dziękuję ci dobry człowieku za to, że znasz język polski i potrafisz się nim posługiwać. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz