17 stycznia 2016

Od Anthony`ego cd. Lorema

Oczy Antony'ego stają się wielkie jak spodki. Wpatruje się z niedowierzaniem w prezent, po czym podnosi wzrok na plecy Lorema. Nie może uwierzyć, że ktoś dobrowolnie oddał mu swoje pączki. Mruga. Być może mężczyzna nie ma pojęcia, co zostawił.
Młodzieniec spogląda na tamtego niepewnie. Potem znów na pączki. I z powrotem na współpracownika. Może... Może on chciał po prostu je tu odłożyć. Antek oblizuje wargi. Czym zasłużył sobie na mękę niepewności? Wzdycha i wzrusza ramionami. Mimo swoich najszczerszych chęci, nie może pozostać obojętny. Zdusza w sobie wyrzuty sumienia. Zresztą, one szybko znikają, kiedy tylko bierze pierwszego pączka do ust. Trzeba było pomyśleć, zanim nieopatrznie je tu zostawił.
Oba znikają w zastraszającym tempie. Anthony oblizuje lukier z palców i zeskakuje na ziemię.
Jego praca polega na przeszukiwaniu najdziwniejszych i zapomnianych przez bogów zakamarków biblioteki i odnajdywanie książek, które ludzie chowali, żeby nikt inny ich nie wypożyczył, a potem najzwyczajniej o tym zapominali. Musi tam odkurzyć, wyczyścić książki i przynajmniej spróbować zetrzeć plamy z wykładziny. Zaskakujące, co niektórzy tam zostawiają. Jednak, dzięki temu zna bibliotekę jak własną kieszeń. Jego drobna postura pozwala na przeciskanie się w pozornie niemożliwych przejściach. Czasami zagłębia się w najmniej uczęszczany zakątek i wdrapuje na regał.
Tym razem wybiera takie miejsca, żeby móc spokojnie oglądać nowo poznanego. Spokojnie, niestety, w wykonaniu Antka nie znaczy dyskretnie. O ile Lorem, okazując się wyjątkowym brakiem jakiegokolwiek wyczucia, nie wyczułby natarczywego spojrzenia, to wykazałby się wybitną "czujnością", gdyby nie usłyszał dźwięku przesuwanych książek czy nie dostrzegł ogromnych czerwonych oczu w szczelinie pomiędzy regałami.
Zmiana dobiega końca. Chłopiec nie czekając na innych, wybiega z biblioteki, podskakując. W głowie kotłują już mu się plany co do jutrzejszego dnia.
***
Anthony wstaje niemal o świcie. Zbiega na dół, witając się przelotnie ze swoim lokajem.
- Panicz się gdzieś wybiera? - pyta, spokojnie wycierając szklankę. Brązowe włosy, sięgające szczęki ma zaczesane na boki. W zielonych oczach czai się rozbawienie, jednak kąciki nawet nie drgną.
Chwilę później wypada z mieszkania. Po drodze wiąże pod szyją chustkę. Pierwszym przystankiem oczywiście staje się piekarnia.
Sprzedawczyni uśmiecha się na jego widok. Niemal od razu sięga po pączki.
- Tym razem osiem psze pani! - woła Antek. Nie ma ochoty zastanawiać się, co tym razem sądzi o jego zakupach kobieta i od razu kieruje się w stronę biblioteki. Przemierza kręte zaułki, aż wreszcie otwiera z wysiłkiem ciężkie drzwi. Jest tak zaaferowany, że ignoruje Jinny. Odnajduje wzrokiem wysokiego mężczyznę i podbiega do niego.
Lorem nie zwraca na niego uwagi, spokojnie porządkując książki. Chłopcu wydaje się jeszcze wyższy niż wczoraj. Zadziera głowę i ciągnie Wielkoluda za łokieć. Ten spogląda na niego, unosząc brwi. Anthony wyciąga rękę z papierową torbą. I wzdycha, podejmując niezwykle ciężką decyzję.
- Połowa dla ciebie, połowa dla mnie.- mówi. Nagle w jego oczach pojawia się stalowy błysk. -Połowa.
<Lorem? Przez pączki do serca xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz