19 stycznia 2016

Od Dragonixy cd. Sini

Bezimienna wyciągnęła mnie na zewnątrz, a ja zastanawiałam się, gdzie pójść. Przez to, że chwilkę pobyłam prawdziwą sobą, mocno zatęskniłam za bieganiem wśród lasów, spędzaniem czasu wśród innych wilków, polowaniem na wszelką zwierzynę, kiedy nie trzeba było się ukrywać...
- ... Ockniesz się wreszcie?! - wyrwała mnie z zamyślenia moja towarzyszka.
- Że co...? Ach, przepraszam! - otrząsnęłam się lekko. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wspomnienia tak mocno zalały nagle mój umysł. - Więc, no... Pójdźmy może do... Do pubu, tak! To będzie dobry pomysł - uśmiechnęłam się. Miałam srogą ochotę na browara.
- No dobrze, chętnie - uśmiechnęła się nieznacznie. - Zaprowadzę cię.
Podążałyśmy w swoim tempie do miasta. W drodze rozmowa nie szczególnie się kleiła, któraś od czasu do czasu coś powiedziała, druga przytaknęła i głucha cisza... 
Dotarłyśmy do ósmej areny, gdzie roiło się od klubów i pubów. Spacerowałyśmy wśród nich, sporo osób wokół nas dobrze się bawiło, niektórzy leżeli już i zgonowali z wulgarnymi, obraźliwymi napisami albo penisami wyrysowanymi na twarzy markerem lub długopisem, inni wydalali z siebie alkohol tą samą stroną, którą go przyjęli całkiem niedawno. Jakiś pijany człowiek podszedł do nas i chciał z nami flirtować, ale szybko dostał za to siarczystego liścia w twarz od Bezimiennej.
- Nienawidzę takich przychlastów - poirytowała się.
- Może chciał dobrze? Samce tak mają... - po chwili ugryzłam się w język. - No tak... To tylko ludzkie bydło - zorientowałam się.
- Pomyślmy może raczej nad jakimś pubem, do którego mogłybyśmy się wybrać - zasugerowała. - Znam parę fajnych, ale nie wiem jak cię przyjmą ze względu na twój wygląd...
- Daj mi się zastanowić, dobrze?
- Ok.
Porozglądałam się trochę. Oślepiały mnie trochę neony tych wszystkich kasyn i salonów gier, które przeplatały się z jakimiś klubami, z których wypływała mocna techniawa, raniąca moje biedne uszy. Skręciłyśmy w jakąś uliczkę, gdzie było troszkę ciszej i w miarę ogarnięcie. Było tam pełno pijalni wódki i piwa, bardziej klimatycznych barów i przyjemnych dla oka, niekrzykliwych pubów. Jeden z nich przyciągnął moją uwagę ze względu na cięższą muzykę i ciemną atmosferę. Szyld z ciemnoczerwonym napisem "RockOut" zapraszał ubranych na czarno klientów. Akurat leciała jakaś piosenka Motorhead, przez okno było widać jak przeważnie przyzwoici mężczyźni w długich włosach i skórzanych kurtkach siedzieli w grupach śmiejąc się, rozmawiając spokojnie, popijając złocisty napój z kufli, które zdobiły loga różnych mark piw i nic nie zapowiadało nieprzyjemnych zwrotów akcji. Było tam też parę dziewczyn, które miały kolorowe włosy i w większości czarny ubiór, więc nie wyróżniałybyśmy się za bardzo...
- Hej, Bez! Tamten pub fajnie wygląda - wskazałam na ten pub. - Wskoczymy tam?
(Sini?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz