4 stycznia 2016

Od Chizuru cd. Narcyzy

Nie zamierzam tak łatwo odpuścić co to, to nie! 
- Pracy... Może potrzebujesz pomocy w przeprowadzce? Albo jakiejkolwiek pomocy!  Bo tak właściwie to żadna praca mi nie straszna! - Klasnęłam w ręce, jednak chwaścior mnie zignorował. - Bądź człowiek! Jedna noc! Tylko dzisiaj! Poza tym jeżeli tego nie zrobisz zacznę wrzeszczeć! - Tupnęłam nogą. Musiałam to wygrać i to w jak najszybszym czasie. 
- Tsaaa...  I niby co będziesz krzyczeć? - Cały czas szła nie zatrzymując się. Ja oczywiście podążałam za nią, starając się zrównać kroku i nie zważając na fakt, że mogę sporo za to zapłacić.
- Że jesteś chwast i jesteś deską. - Było mi zimno, a szczególnie w głowę, w miejscu, w którym znów znajdował się pistolet. - Jak mnie zabijesz  to uwierz, że ci cycki nie urosną. - Moja sytuacja wydawała się beznadziejna. Nawet bardzo, ale to bardzo beznadziejna, więc skoro już gorzej być nie może, to będzie tylko lepiej! 
- Odejdź stąd zanim cię zabije. - Wydawała się śmiertelnie poważna, nie było jej z taką miną do twarzy. Wyglądała nudnie. Gdyby tak wcisnąć ją w jakiś strój... Dajmy na to Puchatka! Od razu by lepiej wyglądała, a tak to wygląda jak strach na małe dzieci... 
- Jeżeli sprawi ci to przyjemność to możesz mnie zabić. - Wzruszyłam ramionami. Dziewczyna opuściła broń przyspieszając kroku. 
- Szkoda marnować czasu na takie robactwo. - Prychnęła usprawiedliwiając się. 
- To jak mogę przenocować?  - Wyszczerzyłam się głupio. 
- Nie! - Warknęła. 
- I tak przenocuje. - Stwierdziłam, nie zwalniając kroku, by nadążyć za chwastem. 
- Jeżeli zaraz nie znikniesz naprawdę cię zabije!  - Wyglądała na nieźle zirytowaną, a każde słowa wypowiadała w tak zimny sposób, że robiło się jeszcze chłodniej, niż było w rzeczywistości, ale i tak jakoś nie miałam ochoty się odczepić, czyste przeczucie, że opłaci mi się za nią chodzić. 
- Okey. Ale jak mnie przenocujesz. - Zaśmiałam się trochę może za psychicznie i dalej zaczęłam iść za kwiatkiem, który zaczął mnie ignorować. Mimo groźby nadal żyłam, zapewne zaraz mnie zabije, tylko robienie zamieszania na ulicy nie przyniesie jej nic dobrego. I dobrze. Przynajmniej nikt nie ucierpi. Tak jak przewidziałam. Po kilku minutach marszu znalazłyśmy się w jakieś uliczce. 
- Ostrzegałam cię. - Znów zrobiła się taka poważna, po raz kolejny zaczęła do mnie mierzyć. Tym razem jednak nie zamierzała skończyć na zwykłych groźbach. Rozejrzałam się po uliczce, cicho gwizdając i kompletnie ignorując fakt, że naprawdę zamierzała mnie zabić. 
- Zimno tu... To jak przenocujesz mnie?  - wzrok dziewczyny mówił sam za siebie zdecydowanie czuła się jakby trafiła na idiotę. Jednak tylko chwile, zaraz potem znów był to samo groźne spojrzenie. - Czemu nie strzelasz?  Pomóc ci? - Zrobiłam krok w stronę dziewczyny, a ta wystrzeliła kula przeleciała obok, oczywiście nie obyło się bez zadrapania. Jak nic będzie potem szczypać... O ile mnie nie zabije. Uśmiechnęłam się na myśl o tym co stanie się dalej. Jak bardzo muszę posunąć się by zdecydowała zadać się śmiertelny cios? Jak na razie to tylko ostrzeżenie. Normalny człowiek by uciekł, ale kto powiedział, że jestem normalna?  
Zaśmiałam się ku zaskoczeniu Chwasta. - Gdzie będzie następny strzał? - Dałam kolejny krok w jej stronę. Tym razem skierowała tak by ukatupić na miejscu. - Nie łatwiej było by ci dać mi przenocować?  I tak mnie nie zabijesz, tylko zmarzniemy tu. - Ziewnęłam, już nieco zmęczona tym wszystkim. 
- Czemu uważasz, że cię nie zabije? - W ciągu kilku sekund była rzeczywiście gotowa pozbawić mnie życia. Można powiedzieć, że nawet miałam ciarki. Taki dreszczyk emocji, ale i tak wiedziałam, że trupem nie padnę! Bynajmniej to miał być mój szczęśliwy dzień. Kupiłam nawet tą obciachową zawieszkę przynoszącą farta! 
- Bo jestem Bogiem. - Stwierdziłam tak po prostu i od niechcenia. - Poza tym tak pisało w horoskopie.

(Narcyz? Erna? Zabijeta chizu czy może jednak jej horoskop miał rację xP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz