Kolejny strzał powalił chłopaka na ziemię. Ze zdziwieniem chwycił się za nogę, na której już wykwitała powoli czerwona plama. Upadł na ziemie i zaczął się turlać z krzykiem.
- Aj, aj, aj! To boli! - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Teraz to już musisz mnie przenocować!
- Nie. - Wzruszyłam ramionami. Było pogadać z tą drugą. Ona nie ma morderczych skłonności.
Wyminęłam chłopaka, nadal leżącego na ziemi. Faktycznie było zimno. Chciałam już być domu, zrobić ciepłej herbaty... ciepłej kawy i odpalić komputer w poszukiwaniu nowych zleceń. Być może przydałoby się...
- Nigdzie nie idziesz beze mnie! - Chizuru uczepił się mojej nogi obiema rękami. Wyrwałam się szybko, sprzedając mu kopniaka w głowę.
- Daj mi spokój - krzyknęłam. - Nie prowadzę przytułku dla bezdomnych. Mam poważniejsze zajęcia.
- W takim razie pomogę ci w nich, tylko mnie przenocuj - zaproponował.
- To się zabij - warknęłam. - Bardzo mi to pomoże.
- Jesteś okrutna - chłopak zrobił smutną minkę. - No powiedz, zostawisz mnie, rannego, samego na pastwę psów i kruków? Nie zrobisz tego prawda?
- Jestem okrutna - przyznałam. - Sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie.
(Chizuru? Erniak?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz