22 stycznia 2016

Od Tiffany cd. Somniatisa

Obudził mnie zimny podmuch wiatru. Otworzyłam szeroko oczy. Cholernie bolał mnie łeb. Wstałam. Somniatis jeszcze spał, a ja postanowiłam się przejść. Było zimno. Spojrzałam na telefon. No proszę... Dostałam chyba piętnaście sms'ów. I wszystkie od jednej osoby. Prychnęłam cicho i wszystkie usunęłam. Nawet nie czytałam. Warto by było się gdzieś przenieść, ponieważ w każdej chwil może zacząć padać śnieg, tym bardziej, że już styczeń. Wzięłam więc niezbędny ekwipunek i poszłam. Na wszelki wypadek zostawiłam wiadomość Somniatisowi. Kiedy skończył opowiadać mi swoją historię, udawałam, że gówno mnie to obchodzi, jednak tak naprawdę... zaimponował mi. Nie, nie zauroczyłam się. Po prostu... nie czułam do niego takiej strasznej nienawiści jak przedtem. Skoro faktycznie miałam wymazaną pamięć, to jaka wcześniej byłam? Zapewne trochę milsza. Raczej na pewno, ale to nieistotne. Po paru minutach wędrówki znalazłam jaskinię. śmierdziało w niej zgniłym mięsem, ale nie zwracałam uwagi na smród. Weszłam do niej i ujrzałam okropny widok. Zobaczyłam trupy wilków. Było ich pełno. Większość z nich nie miała głów, ani nóg. Wszędzie były flaki, już zgniłe. Gdy tylko ujrzałam to pobojowisko, od razu mnie skręciło w brzuchu i zwymiotowałam. W oczach miałam łzy. Nie mam pojęcia, czemu wzruszyłam się na ten widok. Mordowałam kiedyś wilki i widziałam gorsze widoki. Bałam się dotknąć tego truchła, wiec wybiegłam z jaskini, ale usłyszałam odgłosy kroków i szybko schowałam się w "grobowcu".
(Somniatis? Ktos? Powróciłam w narracji pierwszoosobowej!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz