23 stycznia 2016

Od Rue cd. Tiffany

- Strasznie tu śmierdzi. – Stwierdziłam podążając za Misao przez las. Jednym z dziwactw mojej koleżanki było to, że uwielbiała chodzić w rożne nietypowe miejsca. A to opuszczone domki w środku lasu albo jakiś cmentarz. Upiorne. Dziś jednak przeszła samą siebie. Ogólnie rzecz biorąc, szukałyśmy odpowiedniego miejsca, aby móc rozwijać nasze zdolności. Poćwiczyć trochę. Ale po kilku godzinnej wędrówce przez las nie byłam pewna czy będę miała jeszcze siłę na zabawę z mocami.
- Ej może jednak zawrócimy. – Wymamrotałam bezmyślnie. Smród się nasilał. Miałam złe przeczucia. Coś było nie tak.
- Nie jęcz… dobra – Misao pociągnęła nosem i skrzywiła się zniesmaczona – śmierdzi tu okropnie, ale zaraz dalej powinno już być dobrze. 
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nagle moja towarzyszka znieruchomiała. 
- Co…?
- Cicho! – Syknęła ostro. - Tam.
Podążyłam wzrokiem za jej wyciągniętą ręką. Między drzewami dostrzegłam jaskinię. Spojrzałam na Misao.
- Nie – jęknęłam błagalnie - nie każ mi tam iść.
- Zamknij się, Rue. – Dziewczyna ruszyła w tamtą. – Idziemy! – Rzuciła ostro przez ramię.
- Oj no dobra, dobra. – Podreptałam za nią, powłócząc nogami.
Byłyśmy już niemal przy wejściu do jaskini, gdy Misao przystanęła.
- Ej, czy mi się zdaję czy…?
- Kto idzie?
Ostry kobiecy głos zatrzymał mnie w pół kroku. Z jaskini wynurzyła się jakaś dziewczyna. Miałam wrażenie, że skądś ją znam, ale nie byłam w stanie skojarzyć jej twarzy z żadną sytuacją ani konkretnym imieniem. 
- Kim jesteś? – Misao nie okazywała strachu. Raczej ciekawość, choć w jej głosie jak zwykle pobrzmiewała nuta irytacji.
Dziewczyna nieco się rozluźniła, choć jej źrenice były dziwnie rozszerzone, a skóra nienaturalnie blada. 
- Zależy, kto pyta? 
Misao niespiesznie podeszła do dziewczyny.
- Misao. – Wyciągnęła rękę na powitanie, ale ruch, który wykonała był dziwnie mechaniczny, jakby sztuczny, ale mimo wszystko był celowym zabiegiem, choć nie do końca rozumiem, czemu miał służyć.– Mieszkasz tu?
- Misao! – Pisnęłam. Oczyma wyobraźni widziałam kpiący uśmieszek mojej koleżanki, zachwyconej swoim genialnym żartem. 
- Tiffany. I nie, nie mieszkam tu. – Odparła dziewczyna dziwnym głosem, jakby wypranym z emocji. Było to dziwne i nieco straszne. 
Podeszłam do nich powoli. 
- Jestem Rue. Czy wszystko w porządku? 
Pytanie zawisło w powietrzu. Tiffany wpatrywała się w przestrzeń gdzieś za moimi plecami. W tym momencie rozumiałam, co mnie niepokoiło. Mój nos powinien już nieco przyzwyczaić się do dziwnego odoru, wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że zapach się nasila. Powietrze zrobiło się ciężkie. Zapach uderzył mnie w nozdrza i powoli zaczęło do mnie docierać, co to jest. 
< Tiffany, Somniatis, Ktoś?>

2 komentarze: