Rozmowa wybitnie się nie kleiła. Erna próbowała zagajać jakąś rozmowę, ja podtrzymywać, ale ten mały debil ciągle nam przerywał i wyskakiwał z jakimś głupim tekstem.
"Jeszcze tylko kilka minut" powtarzałam sobie w duchu, zaciskając wargi. Wreszcie moim oczom ukazał się cel mojej wędrówki.
- Chyba w tym miejscu się rozdzielimy - rzuciłam w powietrze, dość pogodnie i skręciłam w kierunku najbliższego warsztatu.
- Złotnik... - przeczytał na głos Chizuru. Udało mi się przecisnąć przez drzwi, gdy chłopak gwałtownie rzucił się do tyłu. - Nie, nie, nie!
Próbował wyciągnąć mnie z powrotem na ulicę, jednak miałam serdecznie dość jego towarzystwa. Zza pasa wyjęłam pistolet i wycelowałam nim w łeb wierzgającego młodzieńca. Minę miałam śmiertelnie poważną.
- Albo pozwolisz ściągnąć te kajdanki teraz, albo będą musieli je zdzierać z twojego trupa. Powinieneś się cieszyć, że nie pozbawiłam cię ręki już na początku.
- Już, już - Dzieciak uniósł dłonie w obronnym geście. - Nie chciałem źle, ja po prostu nie mam co z sobą zrobić na noc... no nie bądź cham, przenocuj~
Zrobił słodkie oczka, co tylko zaowocowało mocnym szarpnięciem do wnętrza i tym, że prawie wyrżnął w podłogę głową. Zdecydowanie zaciągnęłam do do lady i pokazałam, przyglądającemu się nam z mieszaniną lęku i zaciekawienia, złotnikowi kajdanki, jednocześnie wyjaśniając problem. Pokiwał ze zrozumieniem głową i zaprosił nas za ladę. Chwilę później byłam wolna. Stałam na chodniku, rozmasowując nadgarstki. Koło mnie stał ten chłopak.
- To przenocujesz mnie~?
- Ani mi się myśli - prychnęłam. - Idź lepiej do pracy.
(Chizuru? Erniaku? Poszłaś już, czy jeszcze się kręcisz po okolicy xP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz