22 stycznia 2016

Od Roriego cd Tyks

- To...- zawiesiłem się, nie wiedziałem co właściwie chciałem powiedzieć - Em... zaczekamy na wyniki i możemy się zmywać
- Wolałabym szybciej, ale niech ci będzie - odwróciła wzrok
- Pójdę się rozejrzeć za lekarzem - mruknąłem wstając
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do pokoju Kilimana. Przez chwilę się zawahałem, nie wiedziałem czy powinienem zostawiać Tyks. Stałem przed drzwiami chwilę się rozglądając.
- Doktorze? - zapukałem i otworzyłem drzwi, przywitał mnie spokojny wzrok mężczyzny wyglądający zza jakiś papierów - Ja... ten chciałem się spytać jak tam...
- Wyniki, tak, tak - otworzył szufladę biurka i zaczął w niej grzebać - Wczoraj już były, ale nie miałem okazji do was zawitać. Gdzie one się podziały? Mam - wstał i wręczył mi jasno niebieską kopertę - Przy okazji jakiś mężczyzna pytał o twoją towarzyszkę
- Kto? - lekarz wzruszył ramionami, schowałem wyniki do wewnętrznej kieszeni kurtki - A jak wyglądał?
- Dość wysoki, czarne włosy, ubrany jak by dopiero z baru wyszedł. A miał jeszcze czarną skórzaną torbę i chyba niebieskie oczy. Powiedział, że przyjdzie później - odprowadził mnie do drzwi
- Dziękuję za wszystko doktorze - pożegnałem się i ruszyłem do sali Tyks
Co za facet? I jak mam ją stąd zabrać? W sumie mógłbym zrobić drzwi, ale nie zawsze to działało. W zasadzie nigdy, ale może tym razem się uda. Otworzyłem drzwi od pokoju i zobaczyłem siedzącą na łóżku Tyks. Właśnie wylewała jakiś napój ze szklanki do doniczki stojącej niedaleko jej łóżka. Bezszelestnie zamknąłem za sobą drzwi i przyglądałem się poczynaniom mojej towarzyszki. Zastanawiałem się czy powiedzieć jej o tym mężczyźnie i czy kolesia zna. Dziewczyna odstawiła szklankę i nawet na mnie nie patrząc zapytała dość zimno:
- Czego się gapisz? Masz te wyniki, możemy się już zmywać? - tu spojrzała na mnie z ukosa
- Tak - poklepałem się po klatce piersiowej gdzie schowane były papiery - Czemu wylałaś wodę do kwiatka? - spytałem tworząc drzwi do naszego pokoju. Jak dobrze pójdzie wejdziemy przez łazienkę
- Nie wolno kwiatków podlewać? Taki biedny uschnięty był, aż się serce kraja. A tak serio to nie będę brać od nich leków. Jeszcze jakąś pluskwę tam wsadzą i nas wykryje SJEW lub coś odbierze mi moce - podniosła się i ruszyła w moją stronę - Na co czekamy?
- Ja... zrobię drzwi do naszego pokoju, ale nie wiem, czy to zadziała - wyjaśniłem
Dziewczyna chyba chciała coś powiedzieć, ale darowała sobie. No i skończyłem. Drzwi stoją, a po drugiej stronie powinien być nasz pokój. Złapałem za klamkę i pociągnąłem, zobaczyliśmy rozmazany obraz pokoju. Dziewczyna w końcu chyba nie wytrzymała.
- Co? - spytała z ciekawością w głosie
- Nasz pokój. Prawdopodobnie nas tam przeniesie - odpowiedziałem z uśmiechem
- Prawdopodobnie? - musiała wychwycić to słowo?
- Tak. Widzisz to trzeci raz kiedy tego próbuję - podrapałem się po karku - I w sumie nigdy mi się to jeszcze nie udało.
W oczach dziewczyny widziałem kolejne pytanie, ale się powstrzymała. I miała rację, lepiej nie znać szczegółów, ale lepiej żeby się udało. W przeciwnym razie moglibyśmy wylądować w losowym miejscu, doznać uszczerbku na zdrowiu czy nawet otrzeć się o śmierć. Powinienem nam tego zaoszczędzić, ale nie mieliśmy czasu. Jeśli ten facet miał tu wrócić... potrząsnąłem głową i złapałem kobietę za rękę, aby nas nie rozdzieliło. Wciągnąłem ją do przejścia, czy tam portalu, w sumie sam nie wiem, co to jest. Przeszliśmy przez galaretowatą maź (chyba) i znaleźliśmy się na ulicy. Rozejrzałem się lekko otumaniony. Wychodzi na to, że jesteśmy na tej samej arenie tylko przed szpitalem. Cóż mogło być gorzej. W uszach mi szumiało, co z czasem przerodziło się w jakby klakson ciężarówki. Tyks puściła moją rękę i rozmasowała skronie stojąc z zamkniętymi oczami. W końcu dotarło do mnie co to był za dźwięk, faktycznie był to wielki samochód jadący prosto na dziewczynę stojącą koło mnie. Bez namysłu złapałem ją za ramiona i pociągnąłem do tyłu. Zatrzymaliśmy się dopiero na ścianie. spojrzałem na rozpędzonego tira przejeżdżającego przed nami. Było blisko. Dziewczyna się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie z gniewem, ale nic nie powiedziała. No w sumie nie miała czasu. Wymyśliłem jakikolwiek wtapiający się w tłum samochód i pociągnąłem do niego dziewczynę. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do naszego pokoju. Kobieta rzuciła się na łóżko, a ja skierowałem się do kuchni żeby zapalić. Otworzyłem okno i usiadłem na blacie, odpaliłem papierosa i wyciągnąłem wyniki dziewczyny. Napisane było, że miała płukanie żołądka z powodu znalezienia u niej dużej ilości substancji otumaniającej i alkoholu. Co w połączeniu miało spowodować uśpienie lub nawet śmierć. Prawie natychmiastową. Proszki nie do końca musiały się rozpuścić w tym czymś co piła, bo dała radę dotrzeć do pokoju. Czytając dalej, a właściwie kartkując akta zatrzymałem się na przed ostatniej stronie. Poza płukaniem musieli przeprowadzić zabieg, aby pozbyć się zaległej substancji z jej organizmu. Przez co może być trochę osłabiona. W takim razie lepiej, żeby się nie ruszała z pokoju. Co my tu jeszcze mamy... a znaleźli u niej dziwne zwierzęce komórki... jasne jasne.
- I nawet tych komórek nie ruszali, bo po co. Służba zdrowia - zakpiłem i się zaciągnąłem
W sumie to dobrze, Tyks by mi ukręciła kark, jakby jej coś tam namieszali. Podarłem kartki i spaliłem, następnie zamknąłem okno i wróciłem do dziewczyny. Walnąłem się na kanapę i patrzyłem w sufit pogrążony w zamyślenia, co to był za koleś w szpitalu i czy może mieć z tym jakiś związek. Lepiej dla niego, żeby był przypadkowym człowiekiem.
- Interesują cię wyniki? - spytałem właściwie od niechcenia... chciało mi się taaaak sapać

(Tyks? Sorki brak czasu. I jak coś to na spokojnie odpisz jak dostaniesz wenę :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz