1 stycznia 2016

Od Ashury cd. Alexandra

- Dobra, nie jestem aż tak nie towarzyska i wredna żeby nie obchodził mnie twój los. Czyli jednak polazłeś na ten durny komisariat? 
- A co, nie wolno? Chciałem wszystko rozwiązać pokojowo – ofuknął mnie chłopak. 
- Tylko tak tu jest z władzami, że oni pokojowo nic nie rozwiązują. Jak udało ci się uciec z komisariatu? Zakładam, że było tam więcej policjantów oprócz tych którzy nas gonili.
- Użyłem swoich sztuczek – odparł Alexander
- Mogę wiedzieć jakich? – zapytałam nie ukrywając zaciekawienia.
- No, moich wilczych mocy – odpowiedział po chwili wahania. 
Spojrzałam na niego jak wryta. Przez głowę przebiegły mi najgorsze myśli. Jeśli zrozumieją, że Alexander ma wilczy gen to po nim. Jeśli natomiast są w jakimś stopniu inteligentni, to o razu dojdą do wniosku, że ja też mam jakieś umiejętności. Ludzie, teraz to już tylko kulka w łeb, nic innego nie pomoże. Schowałam twarz w dłoniach.
- Co zrobiłeś?! Jesteś świadomy, że teraz jesteś już skończony? SJEW, policja, wszyscy się na ciebie rzucą! A jeśli dowiedzą, że też mam moce to chyba się do nich dołączę, żeby się ciebie własnoręcznie pozbyć – zwróciłam się do Alexandra – po co ja się w to pakowałam? Mogłam ci dać spokój. Jestem głupia. Durna, tępa dziewczyna. Po co dałam się w to wciągnąć – zaczęłam rozpaczać. 
- Myślisz, że o tym nie wiem? – zapytał nieco naburmuszony Alex - Musze się gdzieś ukryć. Pomożesz mi? – zapytał po chwili. 
- Co konkretnie masz na myśli? – zapytałam. Przez niego wpakowałam się w kłopoty, a teraz jeszcze chcę ode mnie pomocy. No dobra. To też po części moja wina, ale co z tego.
- Wiesz, otworzyłabyś portal na jakąś inną arenę, przeczekałbym całą sytuację.
Zastanowiłam się nad jego propozycją. Z jednej strony mogłam to zrobić, pomóc mu, ale jednocześnie sprawy to nie załatwi. Wzruszyłam ramionami i pokiwałam głową na tak. Otworzyłam portal. Alexander podziękował i przeszedł na drugą stronę. Pojawiłam się tam chwile po nim. 
- Mam nadzieje, że nie masz choroby morskiej – oznajmiłam z podłym uśmiechem.
Spojrzał na mnie niewyraźnie. Pobladł na twarzy. 
- Normalnie nie, ale tutaj strasznie buja. Gdzie jesteśmy? – zapytał zieleniejąc.
- Arena piąta, mały kuter rybacki, nikt go od dawna nie odwiedzał więc możesz tu zostać. Możesz wychodzić na zewnątrz, ale lepiej się nie wychylaj, bo znów będziesz ganiał z policjantami po ulicy. 
Alexander rozejrzał się dookoła z niezadowoloną miną. Statek minimalnie się zachwiał. 
- Nie znasz jakiegoś lepszego miejsca? 
- Może znam. Mimo wszystko ślicznie zmieniasz kolory, normalny, biały, teraz zielony, co później? Niebieski? – zaśmiałam się pod nosem.
- Zabierz mnie w inne miejsce, proszę – powiedział potulnym głosem. Miał już najwyraźniej dosyć tego bujania. 
- A masz jakieś konkretne wymagania? Jestem już trochę zmęczona tym ciągłym otwieraniem portali. Mógłbyś się wreszcie zdecydować. W tym tempie zwidzimy całą wyspę.
- Wymagania? Żeby nie bujało jak teraz. I było trochę przytulniej. I cieplej – powiedział drżąc z zimna – prędzej tu wykituję, niż przeczekam tą całą zadymę.
- Myślę, że wiem gdzie mogę cie zabrać.
(Alexader?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz