25 stycznia 2016

Od Tomoe cd. Misao

- Można go przecież odsunąć od epicentrum albo schować za jakąś ścianą nośną czy czymś, wtedy pomyślą, że po prostu mu się poszczęściło. 
- I co to da? - Warknęła dziewczyna. - Nawet jeśli uratujesz jedną osobę, co z resztą? Przecież to i tak nie ma sensu. A właśnie dla takich jak on wyrżnięto naszych.
Wyrzuciłam ręce w górę w wyrazie bezgranicznej frustracji. Misao była niemożliwa! Przez głowę przewalały mi się najczarniejsze myśli, ale moja racjonalna strona podpowiadała mi, że raczej mam marne szanse. 
- W takim razie co proponujesz? - Niemalże krzyczałam. Mój głos przybrał nieprzyjemną dla ucha, piskliwą barwę, jak zwykle, kiedy się denerwowałam. 
- Zostawić ich. - Odparła obojętnie Misao. Patrzyła na mnie z góry, z pogardą i rozbawieniem, choć w jej spojrzeniu kryło się też wyzwanie. Jakby szeptała mi do ucha: "No chodź, wypróbuj mnie, skoro tak cię denerwuję, to mnie ucisz." Aktualnie nienawidziłam tej dziewczyny z całego serca. Zacisnęłam szczękę tak mocno, że zabolały mnie zęby.
- Nie znam twojej moralności, Misao, ale z pewnością nie należy ona do najbardziej rozwiniętych. Najlepiej ich zostawić, prawda? Oczywiście, po co się narażać i brudzić sobie szlacheckich rąsie. Po co w ogóle tutaj przychodziłaś? Napatrzyć się na ból i zniszczenie? Wow, no powiem ci, nie różnisz się zbytnio od tamtych gości z telefonami. O nie, sekundę, oni przynajmniej nie przeszkadzają w ratowaniu innych. 
Prychnęłam i odwróciłam się do dziewczyny plecami. Może nie powinnam była tego wszystkiego mówić, ale słowa jakoś tak same się potoczyły...
- Nieważne. - Rzuciłam jeszcze przez ramię, nieco słabszym tonem. Nie było sensu się z nią kłócić, bo tylko traciłyśmy cenny czas. 
Szybko pomogłam Rue przenieść poszkodowanego pod ścianę. Wykonała świetną robotę. Mężczyzna oddychał bez trudu i chociaż był nieprzytomny, wyglądał, jakby zaraz miał się obudzić. Przymknęłam oczy i skupiłam się na jego umyśle. Chwilę zajęło mi uśpienie go. 
Rozejrzałam się po pobojowisku. Usłyszałam zbliżające się syreny karetki. Czas się usunąć. 
- Na nas chyba czas. - Rzuciłam i pobiegłam w stronę zaplecza i tylnych drzwi, oglądając się na dziewczyny.
(Misao? Rue?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz