8 stycznia 2016

Od Somniatisa cd. Catherine

- Gdzieżbym śmiał. - Czarnowłosy podrapał się po głowie. - To dłuuga historia, pełna skakania przez płoty z drutem kolczasym, przedzierania się przez zasieki, czołgania, turlania i biegania. No i się zgubiłem.
- I wylądowałeś w krzaku pod moim oknem? - Dziewczyna pokiwała głową z powątpiewaniem. Co prawda strój chłopaka, składający się z ciemnego, wybrudzonego do granic możliwości moro potwierdzał jego słowa, jednak jakoś nigdzie w okolicy nie widziała wspomnianych "płotów z drutem kolczastym".
  Gdzieś w oddali rozbrzmiał dźwięk syreny policyjnej. Somniatis spojrzał nieco nerwowo za siebie. Zdążył się już porządnie zmęczyć i nie mógł nawet ryzykować użycia swojej mocy do ułatwienia ucieczki, bo pewnie po następnym skoku już by się nie podniósł z ziemi.
- Musisz mi wybaczyć, piękna pani, ale obowiązki wzywają. - Mężczyzna skłonił się nisko, co jednak nie dało zamierzonego dostojnego efekty z racji niezbyt reprezentacyjnego wyglądu.
- Ścigają cię? - spytała czujnie. - Jesteś kryminalistą, mordercą czy gorzej... - tu zawiesiła dramatycznie głos - artystą?
  Mężczyzna spoglądał nerwowo na płot, już planując, którą drogę wybierze do ucieczki.
- Jeszcze gorzej - odpowiedział. - Dilerem sztuki. Pozwól, madam, że pogadamy o tym kiedy indziej... kiedy nie będzie mi wisiała nad głową, niczym miecz Damoklesa, cała kawaleria SJEW-u.
(Catherine? Wspomożesz biednego, zgubionego idiotę?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz